Szczawnica - Przechyba (prawie) - Szczawnica
Niedziela, 6 czerwca 2010 Kategoria wycieczki i inne spontany
Km: | 19.67 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 02:31 | km/h: | 7.82 |
Pr. maks.: | 34.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Słonko znów zaświeciło a dzień był już ostatni naszego pobytu w Szczawnicy, więc po wczorajszym dniu "łażenia" (traska z Wąwozu Homole na Palenicę) postanowiliśmy w ramach "relaksu" znów wsiąść na rowery. Po naradzie bojowej postanowiliśmy: Prehyba.
Okazało się, że to bynajmniej relaks nie był, bo trasa na Przechybę leci dość ostro pod górę (ta łatwiejsza), zaś przewyższenia wynoszą około 600m. Więc sporą część trasy pokonałam tachając rower pod górę. Marek był mocarny, większość trasy przejechał (respect). Nie dojechaliśmy do samej Przechyby bo miałam już serdecznie dość. Nawet nie tachania roweru, tylko wszędobylskich stad much. Zawróciliśmy zatem, jak potem się okazało, jakieś 1,5km przed Przechybą. Trochę szkoda, ale trudno - następnym razem.
Powrotna droga wydawała się łatwiejsza, ale w rzeczywistości chyba nie była, bo stanowiła stromy i dość kamienisty zjazd, poprzecinany strumykami. Ręce bolały od "trzęsiawki", hamulce piszczały a mięśnie ud i łydek dawały znać. No cóż, skończyło się to wywrotką i stłuczeniem kolana (na szczęście niezbyt groźnym). Poza tym po raz kolejny przygoda z SPD - tym razem urwałam kawałek zatrzasku, znowu w lewym pedale :)
Gdy wreszcie dotarliśmy do domu, odczułam głównie ulgę, ale w sumie wycieczka była dość ciekawa i emocjonująca.
Kadencja 62
Okazało się, że to bynajmniej relaks nie był, bo trasa na Przechybę leci dość ostro pod górę (ta łatwiejsza), zaś przewyższenia wynoszą około 600m. Więc sporą część trasy pokonałam tachając rower pod górę. Marek był mocarny, większość trasy przejechał (respect). Nie dojechaliśmy do samej Przechyby bo miałam już serdecznie dość. Nawet nie tachania roweru, tylko wszędobylskich stad much. Zawróciliśmy zatem, jak potem się okazało, jakieś 1,5km przed Przechybą. Trochę szkoda, ale trudno - następnym razem.
Powrotna droga wydawała się łatwiejsza, ale w rzeczywistości chyba nie była, bo stanowiła stromy i dość kamienisty zjazd, poprzecinany strumykami. Ręce bolały od "trzęsiawki", hamulce piszczały a mięśnie ud i łydek dawały znać. No cóż, skończyło się to wywrotką i stłuczeniem kolana (na szczęście niezbyt groźnym). Poza tym po raz kolejny przygoda z SPD - tym razem urwałam kawałek zatrzasku, znowu w lewym pedale :)
Gdy wreszcie dotarliśmy do domu, odczułam głównie ulgę, ale w sumie wycieczka była dość ciekawa i emocjonująca.
Kadencja 62
komentarze
Ja zrobiłem pentelkę Krościenko-Szczawnica-Przechyba-Krościenko prawie 30 km. Oj pod koniec płacz już prawie był, siły brakło
Pieniny - 17:49 piątek, 3 czerwca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!