Gwiazda Mazurska etap IV - Jedwabno
Niedziela, 10 czerwca 2012 Kategoria wyścigi, ze zdjęciami
Km: | 34.31 | Km teren: | 32.00 | Czas: | 01:28 | km/h: | 23.39 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 166166 ( 92%) | HRavg | 156( 86%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po przyjechaniu do Jedwabna z niepokojem najpierw lecę do biura zawodów - na szczęście p. Zamana dotrzymał słowa i uff, moje kółko jest, naprostowane (no, nie idealnie, ale daje się jechać). Oddycham z ulgą. Montuję do roweru, tradycyjny już objazd trasy i do sektora.
O ile wczoraj w sektorze było miło i sympatycznie, to dzisiaj to już prawie "stare znajome". Już ustalamy z Gosią co i jak, planujemy zgubić Agatę itd.
Dzisiaj p. Jerzy zapowiada nieco dłuższy dystans, tak około 10-12 km więcej niż wczoraj i przedwczoraj więc trzeba trochę inaczej rozłożyć siły. Poza tym jest dziś gorąco, w porównaniu do poprzednich dni.
Na początku, po starcie jest OK, wyrywamy do przodu, znów w tej samej czwórce co wczoraj, a w niezadługim czasie odrywamy się z Gosią od pozostałej dwójki.
Jedzie się fajnie, dopóki nie pojawią się większe piachy. Tu już daje mi się we znaki zmęczenie po poprzednich etapach. Czuję, że nogi mam nieco ołowiane i zaczynam od Gosi odstawać. Niestety. Ona najwyraźniej czeka na mnie, ogląda się, czy jadę, ale chyba nie dam rady jej dziś utrzymać koła.
Na samym początku jest dobrze - popylam na czele (zdjęcie z galerii Edyty Kuklińskiej
Urywamy się z Gosią
Około 10 kilometra mijamy Krzyśka, ale niedługo potem odpadam. Mówię Gosi, żeby już na mnie nie czekała, niech jedzie własnym tempem. Co też ona czyni, i niezadługo znika mi z pola widzenia.
Wytęż wzrok :) Gosia już odjechała, teraz jadę sama
Jakoś mi się teraz źle jedzie, ciężko. Mijam co prawda kolejnych panów, ale jest słabo i jakby coraz wolniej. Na domiar złego, na 20tym kilometrze dogania mnie Agata i mija mnie z taką prędkością, że nawet nie daję rady złapać jej koła.
Pan Zbyszek postanowił mi dziś wynagrodzić niewielką ilość lub brak fotek z kilku ostatnich maratonów
No cóż, starość nie radość ;) Żałuję, że nie zaczęłam uprawiać tego sportu wcześniej.
W dodatku coś mi się pierniczy z kilometrażem. Dziesiątki mi się zmyliły i gdy jest na liczniku 25 km kilometrów to wydaje mi się, że już zaraz meta i przyspieszam. Jednak gdy mety ani widu ani słychu a na liczniku już 30 km, dociera do mnie, że dziesiątki mi się pomyliły. Do mety jeszcze kilka kilometrów, od teraz! Morale mi spada i znów się snuję.
Odzyskuję siły dopiero, gdy doganiam całkiem żwawo jadący pociąg kilku panów. Najpierw siadam im na koło, odpoczywam, a potem ich wyprzedzam i ciągnę już aż do mety. Na skarpie przy stadionie siedzą kibice i wrzeszczą do mnie "Dawaj! Nie odpuszczaj!". Ja wiem, że na plecach siedzi mi co najmniej jeden gość, ale nie dam się wyprzedzić. Nie daję się wyprzedzić. Na mecie okazuje się, że tylko jeden siedział mi na kole. Pozostali musieli odpaść wcześniej.
Dekoracja etapowa
Dekoracja w generalce kategorii
34,31 km / 01:28:04
klasyfikacja podobna jak wczoraj, K3 - 1/22, open 3/25.
Strata do Gosi 2 minuty, do Agaty niecała minuta. Szkoda.
W generalce utrzymałam pozycję 1 w kategorii i 3 w open.
Krzysiek był dzisiaj 10 a ostatecznie w generalce uplasował się na 8.
Gratulacje! :)
Zrealizowałam jeden ze swoich celów treningowych na ten sezon: miało być top 3 na Gwieździe w kategorii. Jest pierwsza pozycja i top 3 w open. Tylko nie do końca jestem usatysfakcjonowana bo nie na Mega tylko na Fit.
Ale gdybym pojechała na Mega to byłabym jeszcze mniej usatysfakcjonowana bo byłabym na podium niezależnie od wyniku - w mojej kategorii jechały tylko 2 panie.
Więc chyba koniec końców, lepiej że było z kim się pościgać jednak na Fit.
Wspólne pamiątkowe zdjęcie. Od lewej: Kasia, Gosia, Ja, Karina, Ewa, Ela
#
kadencja 77/110
O ile wczoraj w sektorze było miło i sympatycznie, to dzisiaj to już prawie "stare znajome". Już ustalamy z Gosią co i jak, planujemy zgubić Agatę itd.
Dzisiaj p. Jerzy zapowiada nieco dłuższy dystans, tak około 10-12 km więcej niż wczoraj i przedwczoraj więc trzeba trochę inaczej rozłożyć siły. Poza tym jest dziś gorąco, w porównaniu do poprzednich dni.
Na początku, po starcie jest OK, wyrywamy do przodu, znów w tej samej czwórce co wczoraj, a w niezadługim czasie odrywamy się z Gosią od pozostałej dwójki.
Jedzie się fajnie, dopóki nie pojawią się większe piachy. Tu już daje mi się we znaki zmęczenie po poprzednich etapach. Czuję, że nogi mam nieco ołowiane i zaczynam od Gosi odstawać. Niestety. Ona najwyraźniej czeka na mnie, ogląda się, czy jadę, ale chyba nie dam rady jej dziś utrzymać koła.
Na samym początku jest dobrze - popylam na czele (zdjęcie z galerii Edyty Kuklińskiej
Urywamy się z Gosią
Około 10 kilometra mijamy Krzyśka, ale niedługo potem odpadam. Mówię Gosi, żeby już na mnie nie czekała, niech jedzie własnym tempem. Co też ona czyni, i niezadługo znika mi z pola widzenia.
Wytęż wzrok :) Gosia już odjechała, teraz jadę sama
Jakoś mi się teraz źle jedzie, ciężko. Mijam co prawda kolejnych panów, ale jest słabo i jakby coraz wolniej. Na domiar złego, na 20tym kilometrze dogania mnie Agata i mija mnie z taką prędkością, że nawet nie daję rady złapać jej koła.
Pan Zbyszek postanowił mi dziś wynagrodzić niewielką ilość lub brak fotek z kilku ostatnich maratonów
No cóż, starość nie radość ;) Żałuję, że nie zaczęłam uprawiać tego sportu wcześniej.
W dodatku coś mi się pierniczy z kilometrażem. Dziesiątki mi się zmyliły i gdy jest na liczniku 25 km kilometrów to wydaje mi się, że już zaraz meta i przyspieszam. Jednak gdy mety ani widu ani słychu a na liczniku już 30 km, dociera do mnie, że dziesiątki mi się pomyliły. Do mety jeszcze kilka kilometrów, od teraz! Morale mi spada i znów się snuję.
Odzyskuję siły dopiero, gdy doganiam całkiem żwawo jadący pociąg kilku panów. Najpierw siadam im na koło, odpoczywam, a potem ich wyprzedzam i ciągnę już aż do mety. Na skarpie przy stadionie siedzą kibice i wrzeszczą do mnie "Dawaj! Nie odpuszczaj!". Ja wiem, że na plecach siedzi mi co najmniej jeden gość, ale nie dam się wyprzedzić. Nie daję się wyprzedzić. Na mecie okazuje się, że tylko jeden siedział mi na kole. Pozostali musieli odpaść wcześniej.
Dekoracja etapowa
Dekoracja w generalce kategorii
34,31 km / 01:28:04
klasyfikacja podobna jak wczoraj, K3 - 1/22, open 3/25.
Strata do Gosi 2 minuty, do Agaty niecała minuta. Szkoda.
W generalce utrzymałam pozycję 1 w kategorii i 3 w open.
Krzysiek był dzisiaj 10 a ostatecznie w generalce uplasował się na 8.
Gratulacje! :)
Zrealizowałam jeden ze swoich celów treningowych na ten sezon: miało być top 3 na Gwieździe w kategorii. Jest pierwsza pozycja i top 3 w open. Tylko nie do końca jestem usatysfakcjonowana bo nie na Mega tylko na Fit.
Ale gdybym pojechała na Mega to byłabym jeszcze mniej usatysfakcjonowana bo byłabym na podium niezależnie od wyniku - w mojej kategorii jechały tylko 2 panie.
Więc chyba koniec końców, lepiej że było z kim się pościgać jednak na Fit.
Wspólne pamiątkowe zdjęcie. Od lewej: Kasia, Gosia, Ja, Karina, Ewa, Ela
#
kadencja 77/110
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!