Merida Mazovia MTB Legionowo - nie lubię wertepów
Niedziela, 13 maja 2012 Kategoria wyścigi, >50 km, ze zdjęciami
Km: | 53.94 | Km teren: | 51.00 | Czas: | 02:29 | km/h: | 21.72 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 171171 ( 95%) | HRavg | 161( 89%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj na start nie z Markiem tylko z Olafem. Marek biega dzisiaj w tę i nazad po Górce Szczęśliwickiej.
Olaf jest rannym ptaszkiem i umawiamy się jakoś abstrakcyjnie wcześnie. Ale ponieważ korzystam z jego uprzejmości to nie marudzę za bardzo (tylko troszkę i udaje mi się przesunąć godzinę zbiórki z 8:00 na 8:30).
Olaf jest pod blokiem punktualnie jak szwajcarski zegarek więc szybko się zbieram i schodzę na dół.
W Legionowie jesteśmy o 9:15. Mamy w cholerę czasu. Zdejmujemy rowery z dachu i przygotowujemy się, ale nie jest nam za wesoło bo jest bardzo zimno. W dodatku co jakiś czas pokapuje z nieba. Ja mam na sobie co prawda koszulkę termiczną z długim pod koszulką kolarską, spodenki 3/4 i długie rękawiczki ale trochę żałuję, że nie zabrałam dodatkowych spodenek termicznych.
Niedługo po nas przyjeżdża Krzychu z Olgą i Krzyśkiem. Olga dzisiaj startuje na nowym rowerze. Ciekawe, jak się jej będzie jechało.
Ponieważ jest mi zimno to postanawiam wykorzystać fakt, że jesteśmy tak wcześnie i objechać kawałek trasy przy okazji robiąc rozgrzewkę.
Oglądam sobie tak ze 3 początkowe kilometry, notując w pamięci tłuczone cegły, koleiny, objazd z lewej strony i ostry zakręt w prawo. Poza tym nie ma na początku żadnych atrakcji. Raczej nikt się nigdzie nie zakopie ani nie utknie u podnóża podjazdu. Po drodze dwa razy spotykam ekipę z BikeTires, w tym Damiana. Macham do niego ale nie wiem, czy mnie zauważył.
Oglądam sobie też ostatni kilometr trasy, wygląda fajnie - singielek, trochę pofałdowany, mniam. Znów spotykam BikeTiresowców :)
Potem wracam już na start. Zanim ustawię się w sektorze (5), idę do Olafa, który startuje z dziewiątki, jeszcze zamieniam dwa słowa i życzę powodzenia. Po drodze macha mi ze swojego sektora Arek.
W moim sektorze dzisiaj nie ma nikogo znajomego :( Nawet Beata mnie opuściła bo po Olsztynie awansowała do czwórki. Wdaję się w pogawędkę z rowerzystą z Rowerek.eu.
Start spokojny, staram się nie wyrywać. Trochę olewam, że wyprzedza mnie większość osób z sektora. Postanawiam pojechać pierwszą połowę spokojniej niż bym chciała. Jedzie mi się dobrze, ale prawdę mówiąc trasa jest dość nudna i nieciekawa.
Chyba jej nie lubię.
Po pierwsze, po raz kolejny jest po pętlach. Mega jedzie 2 pętle. Nie lubię tego bo na drugiej pętli na trasie zawsze jest już przerzedzone i często nikogo nie widzę przed sobą ani za sobą i nie wiem - czy ja jadę dobrze, czy źle? Może powinnam już była gdzieś odbić...? To jest stresujące.
Po drugie, mimo tego, że wczoraj popadało, na trasie jest dużo piachu. A najwięcej na podjazdach. Nie lubię tego bo z reguły na takich piaszczystych podjazdach nie starcza mi siły.
Po trzecie, jest wąsko. Co prawda jazda po singlu jest fajna, ale pod warunkiem, że się na nim jest samemu, ewentualnie z przodu. Nie ma jak wyprzedzać.
Po czwarte, są wertepy. Ciągle, wszędzie pełno korzeni i muld. Chyba tego najbardziej nie lubię.
Jeden z pierwszych zakrętów, jeszcze tłoczno (zdjęcie z galerii PatrycjaB z forum Mazovii)
Na dogonienie Beaty raczej nie mam widoków, za to wciąż na trasie mijam się z Zosią. Startowała dziś z mojego sektora (jak się okazało) więc w sumie jedziemy dość równo. Ale postanawiam się tak nie dać. Odsadzam ją dość mocno w okolicach dwudziestego kilometra i już jej potem nie widzę aż do mety. Za to właściwie nie widzę innych dziewczyn na trasie, poza jakąś siksą z WKK, którą wyprzedzam bez większych ceregieli.
Dzięki temu, że trochę spokojniej zaczęłam, drugą połowę trasy jedzie mi się równie dobrze, jak pierwszą. Nawet trochę przyspieszam i wyprzedzam sporo osób. Pod koniec, na singlu, jest super i jest flow. Ten singielek sprawia mi sporo frajdy i na metę wjeżdżam z gestem triumfatora.
Jest flow (zdjęcie z galerii Edyty Kuklińskiej)
Już niedaleko do mety (zdjęcie z galerii PatrycjaB z forum Mazovii)
Szybko jednak mina mi rzednie bo zaczyna padać i robi się okropnie zimno. Błyskawicznie spadam do auta się przebrać. Na szczęście dzisiaj nie było błota więc nie jestem jakaś okropnie brudna, nie szukam nawet prysznica. W międzyczasie przychodzi sms z wynikami, podium nie ma więc spokojnie dokańczam przebieranie i razem z Krzyśkiem idziemy zgarnąć z mety Olafa, Krzycha i Olgę.
W międzyczasie jeszcze utylizuję swój bon CMT (spodenki) i przekonuję się, że na bufecie nie ma nic do żarcia (w sensie ciasta). A nie chce mi się stać w kolei po makaron.
Krzychu dzisiaj pojechał bardzo dobrze, wskoczył do 5 sektora. Był tylko 3 minuty później ode mnie. Prawdopodobnie byłby szybszy, gdyby nie startował z dziewiątki. Oldze za to nie poszło, ale winimy źle ustawiony rower.
54 km (według orga 56km), czas 02:29:28
miejsce K3 5/18, open 15/40
rating nie za dobry ale znowu dzisiaj jechała Ula Luboińska, która odsadza całą zwyczajową czołówkę w przedbiegach.
Awans do 4 sektora, wcześnie w tym roku, ale będzie trudno go utrzymać. Utrzymam go zapewne dopóki mój wysoki wynik z Olsztyna nie odejdzie z wyliczanki sektorowej (czyli jeszcze przez 3 wyścigi).
Tak ogólnie to jakoś nie jestem zadowolona. Niby wynik niezły, ale mam wrażenie, że za bardzo jednak zluzowałam na początku. Mogłam pojechać trochę mocniej. Czwarta bym raczej nie była niezależnie od okoliczności, ale może ze 2 minuty by się udało urwać.
#
kadencja 72/115
Olaf jest rannym ptaszkiem i umawiamy się jakoś abstrakcyjnie wcześnie. Ale ponieważ korzystam z jego uprzejmości to nie marudzę za bardzo (tylko troszkę i udaje mi się przesunąć godzinę zbiórki z 8:00 na 8:30).
Olaf jest pod blokiem punktualnie jak szwajcarski zegarek więc szybko się zbieram i schodzę na dół.
W Legionowie jesteśmy o 9:15. Mamy w cholerę czasu. Zdejmujemy rowery z dachu i przygotowujemy się, ale nie jest nam za wesoło bo jest bardzo zimno. W dodatku co jakiś czas pokapuje z nieba. Ja mam na sobie co prawda koszulkę termiczną z długim pod koszulką kolarską, spodenki 3/4 i długie rękawiczki ale trochę żałuję, że nie zabrałam dodatkowych spodenek termicznych.
Niedługo po nas przyjeżdża Krzychu z Olgą i Krzyśkiem. Olga dzisiaj startuje na nowym rowerze. Ciekawe, jak się jej będzie jechało.
Ponieważ jest mi zimno to postanawiam wykorzystać fakt, że jesteśmy tak wcześnie i objechać kawałek trasy przy okazji robiąc rozgrzewkę.
Oglądam sobie tak ze 3 początkowe kilometry, notując w pamięci tłuczone cegły, koleiny, objazd z lewej strony i ostry zakręt w prawo. Poza tym nie ma na początku żadnych atrakcji. Raczej nikt się nigdzie nie zakopie ani nie utknie u podnóża podjazdu. Po drodze dwa razy spotykam ekipę z BikeTires, w tym Damiana. Macham do niego ale nie wiem, czy mnie zauważył.
Oglądam sobie też ostatni kilometr trasy, wygląda fajnie - singielek, trochę pofałdowany, mniam. Znów spotykam BikeTiresowców :)
Potem wracam już na start. Zanim ustawię się w sektorze (5), idę do Olafa, który startuje z dziewiątki, jeszcze zamieniam dwa słowa i życzę powodzenia. Po drodze macha mi ze swojego sektora Arek.
W moim sektorze dzisiaj nie ma nikogo znajomego :( Nawet Beata mnie opuściła bo po Olsztynie awansowała do czwórki. Wdaję się w pogawędkę z rowerzystą z Rowerek.eu.
Start spokojny, staram się nie wyrywać. Trochę olewam, że wyprzedza mnie większość osób z sektora. Postanawiam pojechać pierwszą połowę spokojniej niż bym chciała. Jedzie mi się dobrze, ale prawdę mówiąc trasa jest dość nudna i nieciekawa.
Chyba jej nie lubię.
Po pierwsze, po raz kolejny jest po pętlach. Mega jedzie 2 pętle. Nie lubię tego bo na drugiej pętli na trasie zawsze jest już przerzedzone i często nikogo nie widzę przed sobą ani za sobą i nie wiem - czy ja jadę dobrze, czy źle? Może powinnam już była gdzieś odbić...? To jest stresujące.
Po drugie, mimo tego, że wczoraj popadało, na trasie jest dużo piachu. A najwięcej na podjazdach. Nie lubię tego bo z reguły na takich piaszczystych podjazdach nie starcza mi siły.
Po trzecie, jest wąsko. Co prawda jazda po singlu jest fajna, ale pod warunkiem, że się na nim jest samemu, ewentualnie z przodu. Nie ma jak wyprzedzać.
Po czwarte, są wertepy. Ciągle, wszędzie pełno korzeni i muld. Chyba tego najbardziej nie lubię.
Jeden z pierwszych zakrętów, jeszcze tłoczno (zdjęcie z galerii PatrycjaB z forum Mazovii)
Na dogonienie Beaty raczej nie mam widoków, za to wciąż na trasie mijam się z Zosią. Startowała dziś z mojego sektora (jak się okazało) więc w sumie jedziemy dość równo. Ale postanawiam się tak nie dać. Odsadzam ją dość mocno w okolicach dwudziestego kilometra i już jej potem nie widzę aż do mety. Za to właściwie nie widzę innych dziewczyn na trasie, poza jakąś siksą z WKK, którą wyprzedzam bez większych ceregieli.
Dzięki temu, że trochę spokojniej zaczęłam, drugą połowę trasy jedzie mi się równie dobrze, jak pierwszą. Nawet trochę przyspieszam i wyprzedzam sporo osób. Pod koniec, na singlu, jest super i jest flow. Ten singielek sprawia mi sporo frajdy i na metę wjeżdżam z gestem triumfatora.
Jest flow (zdjęcie z galerii Edyty Kuklińskiej)
Już niedaleko do mety (zdjęcie z galerii PatrycjaB z forum Mazovii)
Szybko jednak mina mi rzednie bo zaczyna padać i robi się okropnie zimno. Błyskawicznie spadam do auta się przebrać. Na szczęście dzisiaj nie było błota więc nie jestem jakaś okropnie brudna, nie szukam nawet prysznica. W międzyczasie przychodzi sms z wynikami, podium nie ma więc spokojnie dokańczam przebieranie i razem z Krzyśkiem idziemy zgarnąć z mety Olafa, Krzycha i Olgę.
W międzyczasie jeszcze utylizuję swój bon CMT (spodenki) i przekonuję się, że na bufecie nie ma nic do żarcia (w sensie ciasta). A nie chce mi się stać w kolei po makaron.
Krzychu dzisiaj pojechał bardzo dobrze, wskoczył do 5 sektora. Był tylko 3 minuty później ode mnie. Prawdopodobnie byłby szybszy, gdyby nie startował z dziewiątki. Oldze za to nie poszło, ale winimy źle ustawiony rower.
54 km (według orga 56km), czas 02:29:28
miejsce K3 5/18, open 15/40
rating nie za dobry ale znowu dzisiaj jechała Ula Luboińska, która odsadza całą zwyczajową czołówkę w przedbiegach.
Awans do 4 sektora, wcześnie w tym roku, ale będzie trudno go utrzymać. Utrzymam go zapewne dopóki mój wysoki wynik z Olsztyna nie odejdzie z wyliczanki sektorowej (czyli jeszcze przez 3 wyścigi).
Tak ogólnie to jakoś nie jestem zadowolona. Niby wynik niezły, ale mam wrażenie, że za bardzo jednak zluzowałam na początku. Mogłam pojechać trochę mocniej. Czwarta bym raczej nie była niezależnie od okoliczności, ale może ze 2 minuty by się udało urwać.
#
kadencja 72/115
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!