kanteleblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(19)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kantele.bikestats.pl

linki

Bieg Konstytucji 3 Maja

Czwartek, 3 maja 2012 Kategoria zawody biegowe, bieganie
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:27 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: 175175 ( 97%) HRavg 166( 92%)
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Tylko zmiana butów z SPD na biegowe i skok na biuro zawodów. Odbiór pakietów szybki i bezbolesny - ładna techniczna koszulka, Asics (!). Czasem wydanie 50 zł na pakiet startowy się zdecydowanie opłaca ;)
Swoje musieliśmy odsiedzieć bo biuro zawodów według grafiku miało być czynne tylko do 9:30 a start biegu dopiero o 11:00. Oczywiście okazało się, że biuro było czynne długo jeszcze, aż prawie do rozpoczęcia biegu. No ale cóż, przyjście późniejsze byłoby jakimś ryzykiem. Trochę połaziliśmy, trochę posiedzieliśmy. Gdy szliśmy już na miejsce startu pojawił się Krzysiek na swojej kolarce, którego wcześniej namówiłam, żeby przyszedł nam pokibicować.
Skwapliwie skorzystaliśmy z okazji i oddaliśmy mu zbędny balast (klucze, telefon itd.).
Miejsce startu, moim zdaniem, dość niefortunne, na ul. Rozbrat (niedaleko WOSiR), która to uliczka jest dość wąska. Przepchnęliśmy się z Markiem trochę do przodu, żeby nie musieć przepychać się w początkowej fazie biegu. W moim przypadku jednego to niezbyt pomogło - i tak musiałam się przepychać.
Na przepychankach traci się cenne sekundy :(
Na początek czekał podbieg bo z Rozbrat skręcało się w Górnośląską. Moje plany były takie, że - no dobra, fajnie, podbieg wezmę na świeżo, bo jest tuż po starcie, a potem będzie już tylko łatwiej.
Gówno prawda. Tak się "zafiksowałam" na tym, żeby utrzymać tempo 05:23, że kompletnie bez sensu spaliłam się na tym podbiegu. I potem było już tylko gorzej.
Nie pomogły płaskie jak deska Al. Ujazdowskie, nie pomógł zarąbisty zbieg Agrykolą. Było gorzej i gorzej. W dodatku upał nie pomagał.
Poza tym od samego startu chciało mi się pić i siku ;) Masakra.
Na 3,5km (na Czerniakowskiej) dopadł mnie taki kryzys, że musiałam przejść na moment do marszu. Potem było mi już ciężko utrzymać nawet 05:30 i zaczęłam się martwić nawet nie o złamanie 27 minut ale choćby o złamanie życiówki (27:31).
Kolejny kryzys był kilometr później, na Łazienkowskiej, gdy w zasadzie meta już była tuż tuż. A ja znów musiałam przejść do marszu, w dodatku zhiperwentylowałam się kompletnie. Udało mi się co prawda przyspieszyć na ostatnich kilkuset metrach ale to nie poprawiło zbytnio tempa.
Wbiegłam na metę kompletnie zmasakrowana, Garmin pokazywał 27:30. No cóż, w tym momencie to dopiero czas oficjalny pokaże, czy jest ta durna życiówka, czy też nie.
Marek z Krzyśkiem już na mnie czekali za barierkami. W zasadzie to wyrwałam Markowi z ręki resztkę Powera i wychłeptałam go zanim zdążył powiedzieć "ale...".
Potem dopiero ruszyłam się do bufetu po własnego Powera i wodę. Pół wody wylałam na siebie, bo musiałam się schłodzić. Resztę picia wypiłam duszkiem.
Gdy doszliśmy do Pepsi Areny po rowery, dotarł sms z czasem: 00:27:26. Czyli życiówka pobita o 5 sekund.
No, nie takiego wyniku się spodziewałam... ale lepszy rydz niż nic ;) Zawszę mogę zwalić na podbieg ;)
Nowe buty spisały się doskonale - nie obcieram sobie w nich paluchów, nawet w upał, co mnie cieszy. Spodenki za to są dość potliwe ale wygodne.

dystans: 5km, czas: 00:27:26

komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

kategorie bloga

Moje rowery

KTM Strada 2000 24420 km
Scott Scale 740 6502 km
Scott Scale 70 18070 km
b'twin Triban 3 (sprzedany) 2423 km
Scott Scale 80 (skradziony) 507 km
Giant Rincon (sprzedany) 9408 km
Trenażer 51 km
rower z Veturilo 323 km

szukaj

archiwum