Mazovia MBT Marathon Skarżysko Kamienna - zdechlak na strzale
Niedziela, 28 sierpnia 2011 Kategoria >50 km, wyścigi, ze zdjęciami
Km: | 58.81 | Km teren: | 50.00 | Czas: | 02:47 | km/h: | 21.13 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 168168 ( 93%) | HRavg | 156( 86%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Prawdę mówiąc, to ja nie wiem jakim cudem mam z tego maratonu najlepszy rating w open i drugi najlepszy w kategorii z tego sezonu. Zaprawdę, jest to dla mnie tajemnica wielka i niezgłębiona. Cały tydzień trochę źle się czułam - najpierw przez trzy dni jakbym miała kaca (!), potem przez dwa dni przeziębieniowo. W czwartek i piątek pokurowałam się Fervexem i w sobotę już było OK ale piątkowy trening pokazał, że formę to mam dość słabą.
Ze znajomych w sektorze jest tylko Aretzky, ale nawiązuję gadkę też z innym bikerem, próbującym udawać, że jest z czwórki. Przyznaje się jednak, że jest z piątki (o co go podejrzewałam od początku). Radzi trzymać się jednej laski z czwartego sektora.
Wytęż wzrok
A tu dla ułatwienia trochę mnie lepiej widać
Jedzie mi się fatalnie, paskudnie, masakrycznie, źle. Trzymanie się KOGOKOLWIEK jest bardzo trudne. Jest okropnie. Nogi kompletnie nie chcą się kręcić. Pierwsze pół mojego sektora, z ambicjami do czwórki odjeżdża mi w ciągu pierwszych 10 km a drugie pół z tendencją do spadnięcia do szóstki, intensywnie próbuje mnie wessać w swoje towarzystwo. Te pierwsze 10 km jest najgorsze, dopiero potem się trochę rozkręcam. Nie, żeby jakoś strasznie, ale trochę. Pomaga mi zresztą żel wciągnięty na 15tym kilometrze, a potem kolejny na 30tym i 45ym (tradycyjnie).
Trasa bardzo przyjemna, chociaż dużo łatwiejsza, niż się spodziewałam. Orgowie określili trudność na 6, ja jednak trochę jestem rozczarowana bo moim zdaniem to niezasłużona kategoria - liczyłam na więcej. Wydaje mi się, że w Supraślu było trudniej. Co zresztą widać z przewyższeń - tu około 700m, tam o stówkę więcej. Tu podjazdy niezbyt strome ale za to bardzo długie (takie np. około kilometra a może nawet dłuższe, nie wiem), tam za to było bardziej interwałowo - podjazdy krótsze i bardziej strome).
Trasa przyjemna, niezbyt trudna
Urzekają mnie dwa szutrowe podjazdy około 19-20 kilometra. Jeden podjazd krótszy, za nim lekki zjazd a potem drugi, bardzo długi podjazd, na oko z kilometr długości. Na tych podjazdach odzyskuję trochę siły i podskakuję o kilka pozycji w peletonie.
Odzyskuję kilka pozycji
Potem jeszcze jeden podjazd, asfaltowy. Przyznam szczerze, że takiej mordęgi na asfalcie się nie spodziewałam. Wtaczam się na czubek góry ostatkiem sił, ale było warto, bo widoki stąd są przepiękne... a i zdobycie tej górki wynagrodzone jest megadługim asfaltowym zjazdem, na którym rozpędzam się do 55,5 h. Chociaż by się dało, boję się jechać szybciej bo nie wiem, gdzie czai się zakręt... i to słuszne założenie, bo ledwo udaje mi się przyhamować do 40 km/h żeby zmieścić się w takim jednym wrednym zakręcie.
Sporo ćwiczeń na równowagę, gdyż część trasy jest wytyczona leśnymi drogami z ogromnymi błotno-wodnymi koleinami i grobelką pośrodku. Nie cierpię takich przejazdów. Zawsze się spinam i w związku z tym mam tendencje do zjechania z takiej grobelki prosto w błoto. Trochę jest też fajnych, bardzo krętych i nieco korzenistych singli.
Załapałam się na fotkę na mostku
O ile pierwszą połowę jedzie mi się fatalnie, to pierwszą połowę drugiej połowy jedzie mi się jeszcze bardziej fatalnie. Po prostu kompletnie nie mam siły.
Dopiero gdy w okolicach 45 kilometra podczepiam się na koło pociągowi złożonemu z dwóch bikerów i bikerki, udaje mi się złapać drugi oddech i niedługo odjeżdżam im na podjeździe.
Pod koniec jeszcze jeden z tych bikerów próbuje mnie gonić, czuję jego oddech na plecach, ale nie daję się. Wjeżdżam na metę z całkiem niezłą przewagą. Z minutę po mnie dojeżdża Krzysiek i zastanawiam się, czy czasowo mnie nie wyprzedził (startował z szóstki).
Jednak nie, byłam lepsza o 14 sekund :)
59 km (według organizatora 63 km), czas 02:46:43
miejsce open 11/23, K3 5/6
bardzo wysoki rating, w kategorii drugi w kolejności w tym roku a w
open najlepszy
strata do najlepszej 14:43
Krzyśka wyprzedziłam tylko o 14 sekund, ale jednak wyprzedziłam ;)
Dorotę o ponad 15 minut ale ona już się nie liczy w walce o miejsce (mam nad nią taką przewagę punktową, że już jej nie odrobi w tym sezonie).
Teoretycznie powinnam być zadowolona ale nie jestem, ale to z powodu
samopoczucia. Myślę, że gdyby jechało mi się tak dobrze jak na
poprzednim maratonie (pierwszym etapie Gwiazdy Mazurskiej) to mogłabym
uciąć z 10 minut i być co najmniej czwarta jak nie trzecia. Ale
trudno, nie zawsze jest się w szczycie formy :)
Obecnie jestem 3 w generalce w kategorii. W tej chwili mam szanse być
3 lub 4 ale to już nie zależy od moich wyników tylko od tego, czy
jedna dziewczyna, której brakuje 2 maratonów do kompletu przejedzie te
2 co zostały, czy nie.
kadencja 76/119
Ze znajomych w sektorze jest tylko Aretzky, ale nawiązuję gadkę też z innym bikerem, próbującym udawać, że jest z czwórki. Przyznaje się jednak, że jest z piątki (o co go podejrzewałam od początku). Radzi trzymać się jednej laski z czwartego sektora.
Wytęż wzrok
A tu dla ułatwienia trochę mnie lepiej widać
Jedzie mi się fatalnie, paskudnie, masakrycznie, źle. Trzymanie się KOGOKOLWIEK jest bardzo trudne. Jest okropnie. Nogi kompletnie nie chcą się kręcić. Pierwsze pół mojego sektora, z ambicjami do czwórki odjeżdża mi w ciągu pierwszych 10 km a drugie pół z tendencją do spadnięcia do szóstki, intensywnie próbuje mnie wessać w swoje towarzystwo. Te pierwsze 10 km jest najgorsze, dopiero potem się trochę rozkręcam. Nie, żeby jakoś strasznie, ale trochę. Pomaga mi zresztą żel wciągnięty na 15tym kilometrze, a potem kolejny na 30tym i 45ym (tradycyjnie).
Trasa bardzo przyjemna, chociaż dużo łatwiejsza, niż się spodziewałam. Orgowie określili trudność na 6, ja jednak trochę jestem rozczarowana bo moim zdaniem to niezasłużona kategoria - liczyłam na więcej. Wydaje mi się, że w Supraślu było trudniej. Co zresztą widać z przewyższeń - tu około 700m, tam o stówkę więcej. Tu podjazdy niezbyt strome ale za to bardzo długie (takie np. około kilometra a może nawet dłuższe, nie wiem), tam za to było bardziej interwałowo - podjazdy krótsze i bardziej strome).
Trasa przyjemna, niezbyt trudna
Urzekają mnie dwa szutrowe podjazdy około 19-20 kilometra. Jeden podjazd krótszy, za nim lekki zjazd a potem drugi, bardzo długi podjazd, na oko z kilometr długości. Na tych podjazdach odzyskuję trochę siły i podskakuję o kilka pozycji w peletonie.
Odzyskuję kilka pozycji
Potem jeszcze jeden podjazd, asfaltowy. Przyznam szczerze, że takiej mordęgi na asfalcie się nie spodziewałam. Wtaczam się na czubek góry ostatkiem sił, ale było warto, bo widoki stąd są przepiękne... a i zdobycie tej górki wynagrodzone jest megadługim asfaltowym zjazdem, na którym rozpędzam się do 55,5 h. Chociaż by się dało, boję się jechać szybciej bo nie wiem, gdzie czai się zakręt... i to słuszne założenie, bo ledwo udaje mi się przyhamować do 40 km/h żeby zmieścić się w takim jednym wrednym zakręcie.
Sporo ćwiczeń na równowagę, gdyż część trasy jest wytyczona leśnymi drogami z ogromnymi błotno-wodnymi koleinami i grobelką pośrodku. Nie cierpię takich przejazdów. Zawsze się spinam i w związku z tym mam tendencje do zjechania z takiej grobelki prosto w błoto. Trochę jest też fajnych, bardzo krętych i nieco korzenistych singli.
Załapałam się na fotkę na mostku
O ile pierwszą połowę jedzie mi się fatalnie, to pierwszą połowę drugiej połowy jedzie mi się jeszcze bardziej fatalnie. Po prostu kompletnie nie mam siły.
Dopiero gdy w okolicach 45 kilometra podczepiam się na koło pociągowi złożonemu z dwóch bikerów i bikerki, udaje mi się złapać drugi oddech i niedługo odjeżdżam im na podjeździe.
Pod koniec jeszcze jeden z tych bikerów próbuje mnie gonić, czuję jego oddech na plecach, ale nie daję się. Wjeżdżam na metę z całkiem niezłą przewagą. Z minutę po mnie dojeżdża Krzysiek i zastanawiam się, czy czasowo mnie nie wyprzedził (startował z szóstki).
Jednak nie, byłam lepsza o 14 sekund :)
59 km (według organizatora 63 km), czas 02:46:43
miejsce open 11/23, K3 5/6
bardzo wysoki rating, w kategorii drugi w kolejności w tym roku a w
open najlepszy
strata do najlepszej 14:43
Krzyśka wyprzedziłam tylko o 14 sekund, ale jednak wyprzedziłam ;)
Dorotę o ponad 15 minut ale ona już się nie liczy w walce o miejsce (mam nad nią taką przewagę punktową, że już jej nie odrobi w tym sezonie).
Teoretycznie powinnam być zadowolona ale nie jestem, ale to z powodu
samopoczucia. Myślę, że gdyby jechało mi się tak dobrze jak na
poprzednim maratonie (pierwszym etapie Gwiazdy Mazurskiej) to mogłabym
uciąć z 10 minut i być co najmniej czwarta jak nie trzecia. Ale
trudno, nie zawsze jest się w szczycie formy :)
Obecnie jestem 3 w generalce w kategorii. W tej chwili mam szanse być
3 lub 4 ale to już nie zależy od moich wyników tylko od tego, czy
jedna dziewczyna, której brakuje 2 maratonów do kompletu przejedzie te
2 co zostały, czy nie.
kadencja 76/119
komentarze
Tak było właśnie - 3min później miałaś już całe 6s przewagi na pierwszym pomiarze :)
Ale jakoś nie dawało mi to spokoju i odbiłem sobie potem z nawiązką :-P ablababla - 14:30 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj
Ale jakoś nie dawało mi to spokoju i odbiłem sobie potem z nawiązką :-P ablababla - 14:30 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj
Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty dziewiąty... :)
ablababla - 08:41 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!