jeździec burzy
Niedziela, 7 sierpnia 2011 Kategoria trening
Km: | 48.22 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:02 | km/h: | 23.71 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 160160 ( 88%) | HRavg | 133( 73%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na trening dzisiaj wyszłam późno, po powrocie z Siedlec. Już zanosiło się, że coś będzie padało... Ale dobra, wyszłam czym prędzej licząc na to, że jednak zdążę (akurat, haha) odwalić 2h treningu przed burzą.
Trening dzisiaj ostro kombinowany bo po rozgrzewce najpierw 40 min z narastającym tempem - to odrobiłam po Lasku Kabackim, korzystając z tego, że nadciągający deszcz wypłoszył spacerowiczów - a potem 10x 2x2 min powtórzenia z jazdą na maksa na Przyczółkowej.
Błyskać zaczęło w okolicach 6-go powtórzenia, ale ponieważ tylko błyskało więc odpędziłam myśl, żeby czym prędzej wracać do domu. Po 7-mym powtórzeniu zadzwonił Marek, pytając, czy nie trzeba mnie zgarnąć autem. Hm, powinno mi to dać coś do myślenia - ale nie, zostały mi tylko dwa powtórzenia, dokończę i wrócę. Nie wzięłam pod uwagę, że 2 powtórzenia to w sumie 6 minut + jeszcze powrót z Przyczołkowej, razem coś koło 25 minut.
...
Zlało mnie niemiłosiernie. Naprawdę MASAKRYCZNIE mnie zlało. Po prostu nie pamiętam, kiedy ostatnio mnie tak zlało. :D:D
Wracałam do chaty z tej Przyczółkowej akurat na wprost burzy. Zalewało mi gębę, nic nie widziałam, nawet ciężko się oddychało w strumieniach wody, które spływały mi do nosa i do ust. Zastanawiałam się, czy można się w ten sposób utopić :D:D
Pod blokiem zorientowałam się, że zabrakło mi niecałych 2 km żeby było 50... ale jakoś już nie miałam ochoty dokręcać ;)
Mokra byłam taka, że po moim wyjściu z rowerem z windy na podłodze została wielka kałuża.
kadencja 81/114
KOW: 7 (854)
Trening dzisiaj ostro kombinowany bo po rozgrzewce najpierw 40 min z narastającym tempem - to odrobiłam po Lasku Kabackim, korzystając z tego, że nadciągający deszcz wypłoszył spacerowiczów - a potem 10x 2x2 min powtórzenia z jazdą na maksa na Przyczółkowej.
Błyskać zaczęło w okolicach 6-go powtórzenia, ale ponieważ tylko błyskało więc odpędziłam myśl, żeby czym prędzej wracać do domu. Po 7-mym powtórzeniu zadzwonił Marek, pytając, czy nie trzeba mnie zgarnąć autem. Hm, powinno mi to dać coś do myślenia - ale nie, zostały mi tylko dwa powtórzenia, dokończę i wrócę. Nie wzięłam pod uwagę, że 2 powtórzenia to w sumie 6 minut + jeszcze powrót z Przyczołkowej, razem coś koło 25 minut.
...
Zlało mnie niemiłosiernie. Naprawdę MASAKRYCZNIE mnie zlało. Po prostu nie pamiętam, kiedy ostatnio mnie tak zlało. :D:D
Wracałam do chaty z tej Przyczółkowej akurat na wprost burzy. Zalewało mi gębę, nic nie widziałam, nawet ciężko się oddychało w strumieniach wody, które spływały mi do nosa i do ust. Zastanawiałam się, czy można się w ten sposób utopić :D:D
Pod blokiem zorientowałam się, że zabrakło mi niecałych 2 km żeby było 50... ale jakoś już nie miałam ochoty dokręcać ;)
Mokra byłam taka, że po moim wyjściu z rowerem z windy na podłodze została wielka kałuża.
kadencja 81/114
KOW: 7 (854)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!