zdechlak część 2
Wtorek, 28 czerwca 2011 Kategoria dojazdy, test
Km: | 18.26 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:58 | km/h: | 18.89 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 147147 ( 81%) | HRavg | 120( 66%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj byłam ostro zmęczona po weekendowym ściganiu, ale dzisiaj to już przeszło wszelkie wyobrażenie. No myślałam, że do pracy nie dojadę w tym wmordewindzie. Nawet w miejscu, gdzie zwykle nie ma wiatru nawet gdy jest wiatr, i gdzie zwykle nasuwam trzydziestką bez przekraczania granicy 2 strefy tętna, dzisiaj wlokłam się a tętno niebezpiecznie podskoczyło.
Powrót najkrótszą drogą, na szczęście wiatr nie zmienił się i popychał mnie do domu.
Miałam iść po południu na trening WKK. I tak siedziałam w domu przed wyjściem na trening, jeszcze w ciuchach rowerowych i dumałam - iść, nie iść, iść, nie iść... I w końcu 10 minut przed wyjściem rozmyśliłam się.
Byłam zmęczona, zakatarzona, bolało mnie gardło, bolała mnie głowa i w dodatku mnie dopadło jeszcze... więc chociaż żal mi było tego treningu, stwierdziłam, że chrzanię i nie będę się zarzynać.
Zresztą, dostałam rozpiskę od p. Jacka na najbliższe dwa tygodnie i mam trochę poodpoczywać. No to będę odpoczywać, a co. W końcu kiedyś trzeba...
Strzeliłam tylko sobie testowe pompki w cyklu 100pompek. Zrobiłam ich 20. Ciekawe zjawisko w ogóle, bo fizycznie wiem, że mogłam zrobić ich trochę więcej ale mój mózg przy dwudziestej pompce kategorycznie zabronił ciału robić więcej.
Zdrzemnęłam się po obiedzie. Obudziłam się po 2 godzinach, akurat w dobrym momencie, żeby odebrać telefon od Krzyśka. Właśnie z Olgą wrócili z WKK i siedzą koło nas w pizzerii. Sugestia napicia się piwka zdecydowanie poprawiła moje samopoczucie więc za chwilkę siedzieliśmy z Markiem już wspólnie z nimi w tej pizzerii.
Jak się okazało, dzisiejsze WKK było na Skarpie Ursynowskiej więc dobrze się może nawet stało, że nie poszłam. Po pierwsze to dla mnie bardzo trudne miejsce jest, trochę zbyt trudne nawet. Po drugie, zarżnęłabym się na maksa i nie skorzystała zbyt wiele dzisiaj.
Powrót najkrótszą drogą, na szczęście wiatr nie zmienił się i popychał mnie do domu.
Miałam iść po południu na trening WKK. I tak siedziałam w domu przed wyjściem na trening, jeszcze w ciuchach rowerowych i dumałam - iść, nie iść, iść, nie iść... I w końcu 10 minut przed wyjściem rozmyśliłam się.
Byłam zmęczona, zakatarzona, bolało mnie gardło, bolała mnie głowa i w dodatku mnie dopadło jeszcze... więc chociaż żal mi było tego treningu, stwierdziłam, że chrzanię i nie będę się zarzynać.
Zresztą, dostałam rozpiskę od p. Jacka na najbliższe dwa tygodnie i mam trochę poodpoczywać. No to będę odpoczywać, a co. W końcu kiedyś trzeba...
Strzeliłam tylko sobie testowe pompki w cyklu 100pompek. Zrobiłam ich 20. Ciekawe zjawisko w ogóle, bo fizycznie wiem, że mogłam zrobić ich trochę więcej ale mój mózg przy dwudziestej pompce kategorycznie zabronił ciału robić więcej.
Zdrzemnęłam się po obiedzie. Obudziłam się po 2 godzinach, akurat w dobrym momencie, żeby odebrać telefon od Krzyśka. Właśnie z Olgą wrócili z WKK i siedzą koło nas w pizzerii. Sugestia napicia się piwka zdecydowanie poprawiła moje samopoczucie więc za chwilkę siedzieliśmy z Markiem już wspólnie z nimi w tej pizzerii.
Jak się okazało, dzisiejsze WKK było na Skarpie Ursynowskiej więc dobrze się może nawet stało, że nie poszłam. Po pierwsze to dla mnie bardzo trudne miejsce jest, trochę zbyt trudne nawet. Po drugie, zarżnęłabym się na maksa i nie skorzystała zbyt wiele dzisiaj.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!