WKK po schodach
Wtorek, 14 czerwca 2011 Kategoria trening
Km: | 40.67 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:48 | km/h: | 14.53 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 166166 ( 92%) | HRavg | 124( 68%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na listę wpisałam się pod numerem 1, z lekką rezygnacją, bo jedynki raczej nie mają szans na wylosowanie koszulki. Co też głośno wyraziłam. Ale akurat stałam koło czystej kartki więc się wpisałam.
Na dzisiejszy trening trzeba było dojechać. I to całkiem spory kawałek, bo z Kabat w okolice Agrykoli. Zmarudziłam trochę, żeby wysłać esa Agnieszce, że Agrykola (bo tydzień temu była zainteresowana, ale trening, wbrew planom Błażeja, nie odbył się na Agrykoli) i cały peleton mi uciekł. W dodatku zatrzymały mnie światła. Dopędziłam ich przy Bażantarni, uff uff.
Potem było jeszcze lepiej, bo nasi dzielni harpagani narzucili takie tempo, że sądziłam, że będę zmęczona zanim dojdzie do istotnej części treningu. Ale satysfakcję mam, bo podjazd Belwederską zakończyłam wraz z najbardziej szaloną grupką pięciu czy sześciu chłopaków. Potem była przerwa i dojechała reszta ;)
Aga dojechała do nas tuż przed własciwą częścią treningu.
Trening rozpoczął się zsiadaniem i wsiadaniem na rower. Zsiadanie to betka, ale wciąż nie mogę się przemóc, żeby wskoczyć okrakiem na siodełko. Może powinnam je obniżyć i najpierw poćwiczyć na niższym.
Potem robiliśmy podjazd pod drobną stromiznę, gdzie trenowaliśmy zsiadanie z roweru w biegu na podjeździe.
Następnie Błażej zaaplikował nam dwie alternatywne rundki, dla mniejszych i większych harpaganów.
Obie rundki zaczynały się wjazdem po podjeździe dla wózków na długich schodach biegnących wzdłuż Trasy Łazienkowskiej. Tutaj miałam problem, bo pierwsze "pięterka" szły łatwo, ale ostatnie trzy ni diabła nie dały się wjechać. Przednie koło uciekało do góry i na boki.
Dalsza część większej rundki biegła po dalszej części schodów a potem był zjazd po skarpie i po rynnie odpływowej wzdłuż innych schodów. Oczywiście wjazd dalszą częścią podjazdu dla wózków odpuściłam sobie, ale po skarpie zjechałam, mocno jednak zaciskając hamulce na zakrętach. Rynna okazała się "pikusiem" chociaż z początku mnie przeraziła.
Mniejsza rundka, którą wybrałam dla siebie, po wjechaniu po pierwszej części schodów prowadziła kawałek po schodach w dół a potem również rynną odpływową.
Ogólnie całkiem fajna rundka.
Chyba pierwszy raz w życiu zjeżdżałam rowerem po schodach (!) i nie jest to takie straszne jak mi się wydawało.
Na koniec zwyczajowe losowanie koszulki. Okazało się, że koszulkę wylosował osobnik, który wylosował koszulkę poprzednio, przyznał się... więc losowanie zostało powtórzone i otóż... cud jakiś się stał, gdyż koszulkę wylosowałam JA. O. Amen, alleluja :)
Powrót do domu okrężną drogą przez Wilanów, tzn. moją standardową trasą "zpracową" w doborowym towarzystwie Ani, Cons, Krzyśka i Krzycha. Chociaż Ania chyba miała ochotę pohasać bo co i rusz nam odjeżdżała i znikała z pola widzenia :) My jednak woleliśmy pogadać.
kadencja 76/128
KOW: 4 (672)
Na dzisiejszy trening trzeba było dojechać. I to całkiem spory kawałek, bo z Kabat w okolice Agrykoli. Zmarudziłam trochę, żeby wysłać esa Agnieszce, że Agrykola (bo tydzień temu była zainteresowana, ale trening, wbrew planom Błażeja, nie odbył się na Agrykoli) i cały peleton mi uciekł. W dodatku zatrzymały mnie światła. Dopędziłam ich przy Bażantarni, uff uff.
Potem było jeszcze lepiej, bo nasi dzielni harpagani narzucili takie tempo, że sądziłam, że będę zmęczona zanim dojdzie do istotnej części treningu. Ale satysfakcję mam, bo podjazd Belwederską zakończyłam wraz z najbardziej szaloną grupką pięciu czy sześciu chłopaków. Potem była przerwa i dojechała reszta ;)
Aga dojechała do nas tuż przed własciwą częścią treningu.
Trening rozpoczął się zsiadaniem i wsiadaniem na rower. Zsiadanie to betka, ale wciąż nie mogę się przemóc, żeby wskoczyć okrakiem na siodełko. Może powinnam je obniżyć i najpierw poćwiczyć na niższym.
Potem robiliśmy podjazd pod drobną stromiznę, gdzie trenowaliśmy zsiadanie z roweru w biegu na podjeździe.
Następnie Błażej zaaplikował nam dwie alternatywne rundki, dla mniejszych i większych harpaganów.
Obie rundki zaczynały się wjazdem po podjeździe dla wózków na długich schodach biegnących wzdłuż Trasy Łazienkowskiej. Tutaj miałam problem, bo pierwsze "pięterka" szły łatwo, ale ostatnie trzy ni diabła nie dały się wjechać. Przednie koło uciekało do góry i na boki.
Dalsza część większej rundki biegła po dalszej części schodów a potem był zjazd po skarpie i po rynnie odpływowej wzdłuż innych schodów. Oczywiście wjazd dalszą częścią podjazdu dla wózków odpuściłam sobie, ale po skarpie zjechałam, mocno jednak zaciskając hamulce na zakrętach. Rynna okazała się "pikusiem" chociaż z początku mnie przeraziła.
Mniejsza rundka, którą wybrałam dla siebie, po wjechaniu po pierwszej części schodów prowadziła kawałek po schodach w dół a potem również rynną odpływową.
Ogólnie całkiem fajna rundka.
Chyba pierwszy raz w życiu zjeżdżałam rowerem po schodach (!) i nie jest to takie straszne jak mi się wydawało.
Na koniec zwyczajowe losowanie koszulki. Okazało się, że koszulkę wylosował osobnik, który wylosował koszulkę poprzednio, przyznał się... więc losowanie zostało powtórzone i otóż... cud jakiś się stał, gdyż koszulkę wylosowałam JA. O. Amen, alleluja :)
Powrót do domu okrężną drogą przez Wilanów, tzn. moją standardową trasą "zpracową" w doborowym towarzystwie Ani, Cons, Krzyśka i Krzycha. Chociaż Ania chyba miała ochotę pohasać bo co i rusz nam odjeżdżała i znikała z pola widzenia :) My jednak woleliśmy pogadać.
kadencja 76/128
KOW: 4 (672)
komentarze
Profilos los Annos
Dzięki za wczorajsze kręcenie. Schody fajne były :) cons - 07:02 środa, 15 czerwca 2011 | linkuj
Dzięki za wczorajsze kręcenie. Schody fajne były :) cons - 07:02 środa, 15 czerwca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!