spidowanie pod wiatr
Piątek, 10 czerwca 2011 Kategoria dojazdy, trening
Km: | 33.16 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:32 | km/h: | 21.63 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 163163 ( 90%) | HRavg | 129( 71%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Co za fantastyczna aura! Chłodno, cudownie! W sam raz na rower. Dzisiaj mi się tak fajnie jeździło, że nawet wmordewind podczas treningu mi nie przeszkadzał (jeździłam po Przyczółkowej w tę i nazad więc raz miałam wplecywind a raz wmordewind). A poza tym wyciągnęłam 46 km/h podczas pierwszego sprintu i zabrakło mi przełożeń ;) Ale to dlatego, że nie umiem na stojąco jechać z wysoką kadencją. Muszę to poćwiczyć :)
Wszystkie sprinty na stojąco, tym razem nie spaliłam sobie mięśni nad kolanami. Poprzednio zrobiłam tylko ostatni sprint na stojąco i myślałam, że padnę trupem potem. Tym razem po pierwszym sprincie, kiedy kolana mnie zapiekły, każdy kolejny już był bezproblemowy (może kolana przyjęły pierwszy szok i się uspokoiły).
W Kabatach wykorzystałam fakt, że podejrzana pogoda wypłoszyła spacerowiczów i - korzystając z tego, że nikt mnie nie widzi - spróbowałam podciągnąć się na drążku na ścieżce zdrowia. Jest dobrze. Do tej pory nie udawało mi się nawet zgiąć rąk. Tym razem podciągnęłam się prawie do kąta prostego w łokciach, co jak na mnie jest gigantycznym wyczynem.
Wracałam do chaty z wielkim bananem na twarzy, mimo tego, że z Kabat miałam pod wiatr. Złapałam w zęby chyba wszystkie okoliczne owady ;)
kadencja 81/117
KOW: 6 (552)
Wszystkie sprinty na stojąco, tym razem nie spaliłam sobie mięśni nad kolanami. Poprzednio zrobiłam tylko ostatni sprint na stojąco i myślałam, że padnę trupem potem. Tym razem po pierwszym sprincie, kiedy kolana mnie zapiekły, każdy kolejny już był bezproblemowy (może kolana przyjęły pierwszy szok i się uspokoiły).
W Kabatach wykorzystałam fakt, że podejrzana pogoda wypłoszyła spacerowiczów i - korzystając z tego, że nikt mnie nie widzi - spróbowałam podciągnąć się na drążku na ścieżce zdrowia. Jest dobrze. Do tej pory nie udawało mi się nawet zgiąć rąk. Tym razem podciągnęłam się prawie do kąta prostego w łokciach, co jak na mnie jest gigantycznym wyczynem.
Wracałam do chaty z wielkim bananem na twarzy, mimo tego, że z Kabat miałam pod wiatr. Złapałam w zęby chyba wszystkie okoliczne owady ;)
kadencja 81/117
KOW: 6 (552)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!