pierwszy rowerowy ślizg
Niedziela, 2 stycznia 2011 Kategoria trening
Km: | 25.89 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 02:24 | km/h: | 10.79 |
Pr. maks.: | 22.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 148148 ( 84%) | HRavg | 120( 68%) |
Kalorie: | 1347kcal | Podjazdy: | 158m | Sprzęt: Scott Scale 70 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krzychu się wyłamał z dzisiejszej rundki po Lasku Kabackim, co mnie bardzo zdziwiło bo on zawsze pierwszy do treningu. Ale za to Azag stawił się rześki, zwarty i gotowy :) Zapowiadała się piękna pogoda - słoneczko świeciło a termometr w domu pokazał malutki minusik.
Po dojechaniu do Kabat pierwsze co zrobiliśmy, obydwoje, to zaliczyliśmy piękny ślizg bokiem po wielkie łasze lodu na zakręcie :) Możnaby rzec, że polecieliśmy jak gruszki... ;) Pierwszy siniec w tym roku zaliczony :)
W Kabatach dzisiaj bardzo ślisko, szukaliśmy miejsc, gdzie leżało trochę śniegu i jechaliśmy dość ostrożnie. Znowu masa ludzi, ale w przeciwieństwie do dnia wczorajszego, oprócz rodzin z dziećmi i psami, narciarzy i biegaczy, również całkiem sporo rowerzystów! I wszyscy pozdrawiają się na trasie :) Zimowe jeżdżenie wyzwala poczucie jakiejś wspólnoty chyba ;)
Niedługo po wjechaniu w las, niespodziewanie, pogoda zmieniła się diametralnie. Zaczęło wiać i poważnie sypać śniegiem. Na coś takiego przydałyby się podgrzewane okulary z wycieraczkami :D Postanowiliśmy jednak nie dać się zimie i
zrobiliśmy rundkę po lesie.
Jak wracaliśmy, zrobiło się naprawdę zimno i wiatr wiał nam w twarz. Ręce mi zgrabiały do tego stopnia, że nie mogłam naciskać dźwigni przerzutek. Już marzyłam tylko o ciepłym domku.
W domu okazało się, że walnięta przy "ślizgu" noga całkiem nieźle spuchła. Mam nadzieję, że altacet pomoże :)
Kat: S2
kadencja 70/115
KOW: 3
obciążenie: 432
poranne tętno 60
Po dojechaniu do Kabat pierwsze co zrobiliśmy, obydwoje, to zaliczyliśmy piękny ślizg bokiem po wielkie łasze lodu na zakręcie :) Możnaby rzec, że polecieliśmy jak gruszki... ;) Pierwszy siniec w tym roku zaliczony :)
W Kabatach dzisiaj bardzo ślisko, szukaliśmy miejsc, gdzie leżało trochę śniegu i jechaliśmy dość ostrożnie. Znowu masa ludzi, ale w przeciwieństwie do dnia wczorajszego, oprócz rodzin z dziećmi i psami, narciarzy i biegaczy, również całkiem sporo rowerzystów! I wszyscy pozdrawiają się na trasie :) Zimowe jeżdżenie wyzwala poczucie jakiejś wspólnoty chyba ;)
Niedługo po wjechaniu w las, niespodziewanie, pogoda zmieniła się diametralnie. Zaczęło wiać i poważnie sypać śniegiem. Na coś takiego przydałyby się podgrzewane okulary z wycieraczkami :D Postanowiliśmy jednak nie dać się zimie i
zrobiliśmy rundkę po lesie.
Jak wracaliśmy, zrobiło się naprawdę zimno i wiatr wiał nam w twarz. Ręce mi zgrabiały do tego stopnia, że nie mogłam naciskać dźwigni przerzutek. Już marzyłam tylko o ciepłym domku.
W domu okazało się, że walnięta przy "ślizgu" noga całkiem nieźle spuchła. Mam nadzieję, że altacet pomoże :)
Kat: S2
kadencja 70/115
KOW: 3
obciążenie: 432
poranne tętno 60
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!