znów tutaj jestem <3 <3
Środa, 2 sierpnia 2017 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: | 14.38 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:55 | km/h: | 15.69 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
I znów tutaj jestem.
Niedawno w sumie wróciłam z Zakopanego, ale cóż poradzę, że Tatra Road Race i Tour de Pologne Amatorów miały tak bliskie terminy ;P Wróciłam z 10cio-dniowego urlopu ale skorzystałam z okazji, jaką był ponowny wyjazd na wyścig w górach, żeby tu pobyć trochę więcej niż jeden dzień.
Kilka godzin w samochodzie, po drodze trochę kropiło i wyglądało na to, że znów, podobnie jak przy poprzednim pobycie, nie uda się wieczorem, po dojechaniu na miejsce, pójść pokręcić. Dojechałam do Bukowiny dość ekspresowo, w porównaniu do innych wyjazdów w Tatry, bo cała droga, razem z postojem na jakieś jedzenie, zajęła około 7h. Być może to zasługa dziwnego dnia (środa).
W każdym razie zajechałam do kwatery na Olczańskim Wierchu dość wcześnie. Rozładowałam graty i poszłam na późny obiad do Zbójnicówki, gdzie skierowali mnie mili panowie odpoczywający pod sklepem, który miałam dosłownie obok kwatery.
Ze Zbójnicówki przepiękny widok, niestety, zapowiadał on rychłą ulewę, która faktycznie nastąpiła. Zanim jednak skończyłam jeść, ulewa sobie poszła i zaczęło się przejaśniać. Przeszłam się kawałek w górę Bukowiny ale doszłam do wniosku, że jest szansa jednak pójść na rower. Wróciłam więc, szybko się przebrałam i poleciałam na rower, aby choć trochę rozprostować kulasy po podróży.
Wyszłam późno, ale w najpiękniejszej możliwej porze. Zrobiłam małe kółko: zjechałam w dół do centrum Bukowiny, potem dalej w dół w kierunku Białki ale odbiłam stamtąd na Rusiński Wierch. To był niezły podjazd - około 4km z nachyleniem średnim 5% :) Pierwsza jego część (8% nachylenia!) poszła mi szybko ale potem trochę oklapłam XD
Zresztą i tak miało być dzisiaj s1 ale to raczej mi nie wyszło ;D
Jadąc wzdłuż Rusińskiego Wierchu gapiłam się jak cielę na zachodzące słońce oraz w przeciwną stronę, dobrze, że tu nie było za bardzo dziur w asfalcie bo chyba bym musiała zbierać zęby po tej wycieczce! ;)
Po dotarciu do znajomego mi już (ze spaceru) skrzyżowania, doszłam do wniosku, że nie chce mi się jeszcze wracać więc skręciłam w prawo na zjazd w stronę Gronia. Zapowiadało się potem długie wspinanie z powrotem więc nie zjechałam do samego końca. Zresztą zaczęło się już robić ciemnawo a ja nie wzięłam dobrej lampy, tylko "sygnałówkę" na przód. Pogapiłam się więc chwilę na pięknie snującą się mgłę i wróciłam do domu.
Okazało się potem, że przypadkiem zwiedziłam kawałek trasy Tour de Pologne, tylko na odwyrtkę, tzn. w przeciwnym kierunku :) Z Gronia będziemy się wspinać a Rusińskim Wierchem zjeżdżać a potem znów wspinać do Bukowiny do mety... :)
Niedawno w sumie wróciłam z Zakopanego, ale cóż poradzę, że Tatra Road Race i Tour de Pologne Amatorów miały tak bliskie terminy ;P Wróciłam z 10cio-dniowego urlopu ale skorzystałam z okazji, jaką był ponowny wyjazd na wyścig w górach, żeby tu pobyć trochę więcej niż jeden dzień.
Kilka godzin w samochodzie, po drodze trochę kropiło i wyglądało na to, że znów, podobnie jak przy poprzednim pobycie, nie uda się wieczorem, po dojechaniu na miejsce, pójść pokręcić. Dojechałam do Bukowiny dość ekspresowo, w porównaniu do innych wyjazdów w Tatry, bo cała droga, razem z postojem na jakieś jedzenie, zajęła około 7h. Być może to zasługa dziwnego dnia (środa).
W każdym razie zajechałam do kwatery na Olczańskim Wierchu dość wcześnie. Rozładowałam graty i poszłam na późny obiad do Zbójnicówki, gdzie skierowali mnie mili panowie odpoczywający pod sklepem, który miałam dosłownie obok kwatery.
Ze Zbójnicówki przepiękny widok, niestety, zapowiadał on rychłą ulewę, która faktycznie nastąpiła. Zanim jednak skończyłam jeść, ulewa sobie poszła i zaczęło się przejaśniać. Przeszłam się kawałek w górę Bukowiny ale doszłam do wniosku, że jest szansa jednak pójść na rower. Wróciłam więc, szybko się przebrałam i poleciałam na rower, aby choć trochę rozprostować kulasy po podróży.
Wyszłam późno, ale w najpiękniejszej możliwej porze. Zrobiłam małe kółko: zjechałam w dół do centrum Bukowiny, potem dalej w dół w kierunku Białki ale odbiłam stamtąd na Rusiński Wierch. To był niezły podjazd - około 4km z nachyleniem średnim 5% :) Pierwsza jego część (8% nachylenia!) poszła mi szybko ale potem trochę oklapłam XD
Zresztą i tak miało być dzisiaj s1 ale to raczej mi nie wyszło ;D
Jadąc wzdłuż Rusińskiego Wierchu gapiłam się jak cielę na zachodzące słońce oraz w przeciwną stronę, dobrze, że tu nie było za bardzo dziur w asfalcie bo chyba bym musiała zbierać zęby po tej wycieczce! ;)
Po dotarciu do znajomego mi już (ze spaceru) skrzyżowania, doszłam do wniosku, że nie chce mi się jeszcze wracać więc skręciłam w prawo na zjazd w stronę Gronia. Zapowiadało się potem długie wspinanie z powrotem więc nie zjechałam do samego końca. Zresztą zaczęło się już robić ciemnawo a ja nie wzięłam dobrej lampy, tylko "sygnałówkę" na przód. Pogapiłam się więc chwilę na pięknie snującą się mgłę i wróciłam do domu.
Okazało się potem, że przypadkiem zwiedziłam kawałek trasy Tour de Pologne, tylko na odwyrtkę, tzn. w przeciwnym kierunku :) Z Gronia będziemy się wspinać a Rusińskim Wierchem zjeżdżać a potem znów wspinać do Bukowiny do mety... :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!