Z cyklu "warto czasem się karnąć gdzie indziej"
Sobota, 11 lipca 2015 Kategoria trening, wycieczki i inne spontany, ze zdjęciami
Km: | 39.13 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 18.93 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Weekend u teściów w Siedlcach. Kilka razy już byłam tu z rowerem ale zawsze właściwie zwiedzam te same ścieżki. Dziś postanowiłam pojechać gdzie indziej.
Na początek pojechałam sobie wzdłuż torów i gdy skończył się asfalt, z radością powitałam szutrówkę i polną drogę. Niestety, polna droga, jak nazwa wskazuje, skończyła się na polu ;) Próbowałam się przebić dalej bo było widać, że ktoś szedł (wysokie trawy były położone znacząc ślad przejścia) i przebiłam się do mostu kolejowego. Nawet dało się na ten most wleźć i dało się po nim przejść... ale tutaj ślad przejścia się urywał a wysokie trawy pełne ogromniastych i kolczastych łopianów, pełnych rzepowych kulek nie zachęcały do brnięcia dalej. Zniechęcona więc wycofałam się do asfaltu i skręciłam do głównej drogi dojazdowej do Siedlec.
Plan był taki, zeby odbić w lewo w Starym Opolu i pojechać wzdłuż krawędzi rezerwatu Stawy Broszkowskie. Wmordewind na Warszawskiej jednak spowodował, że odbiłam nieco wcześniej.
Trasa wiodła przyjemnym, równym asfaltem, najpierw bokiem do wiatru do Wyględówki, gdzie zdecydowałam się zerknąć na mapę - jak właściwie moja trasa ma się do planowanej. Tu skręciłam w stronę Dąbrówki i co i rusz natykałam się na ciekawe klimaty.
Malarsko
Na tym odcinku trasy wmordewind wręcz zachęcał do przystanków więc cyknęłam jeszcze dwie foteczki.
To się tak bardzo nie różni od okolic Okrzeszyna ;)
Totalnie pusta droga w nieskończoność...
W jednym miejscu odbiłam w zachęcająco wyglądającą drogę leśną ale ona skończyła się na prywatnej posiadłości i stawach rybnych, wyraźnie w trakcie budowy- na co wskazywały duże ilości ciężkiego sprzętu. Wycofałam się z tego zakamarka i po minięciu miejscowości Pieróg odbiłam w prawo do lasu w Kotuniu. Tu wreszcie trafiłam na ścieżkę wzdłuż rezerwatu, którą miałam jechać najpierw, a która doprowadziła mnie znów do Warszawskiej. Ten odcinek był zdecydowanie najprzyjemniejszy - trochę lasem, trochę szutrem wzdłuż rezerwatu i torów a wszystko przy wietrze w plecy ;)
Do domu zjechałam mniej więcej tak jak planowałam, po około 2h i w zasadzie trasę zrobiłam taką jak chciałam tylko w odwrotnym kierunku :)
Na początek pojechałam sobie wzdłuż torów i gdy skończył się asfalt, z radością powitałam szutrówkę i polną drogę. Niestety, polna droga, jak nazwa wskazuje, skończyła się na polu ;) Próbowałam się przebić dalej bo było widać, że ktoś szedł (wysokie trawy były położone znacząc ślad przejścia) i przebiłam się do mostu kolejowego. Nawet dało się na ten most wleźć i dało się po nim przejść... ale tutaj ślad przejścia się urywał a wysokie trawy pełne ogromniastych i kolczastych łopianów, pełnych rzepowych kulek nie zachęcały do brnięcia dalej. Zniechęcona więc wycofałam się do asfaltu i skręciłam do głównej drogi dojazdowej do Siedlec.
Plan był taki, zeby odbić w lewo w Starym Opolu i pojechać wzdłuż krawędzi rezerwatu Stawy Broszkowskie. Wmordewind na Warszawskiej jednak spowodował, że odbiłam nieco wcześniej.
Trasa wiodła przyjemnym, równym asfaltem, najpierw bokiem do wiatru do Wyględówki, gdzie zdecydowałam się zerknąć na mapę - jak właściwie moja trasa ma się do planowanej. Tu skręciłam w stronę Dąbrówki i co i rusz natykałam się na ciekawe klimaty.
Malarsko
Na tym odcinku trasy wmordewind wręcz zachęcał do przystanków więc cyknęłam jeszcze dwie foteczki.
To się tak bardzo nie różni od okolic Okrzeszyna ;)
Totalnie pusta droga w nieskończoność...
W jednym miejscu odbiłam w zachęcająco wyglądającą drogę leśną ale ona skończyła się na prywatnej posiadłości i stawach rybnych, wyraźnie w trakcie budowy- na co wskazywały duże ilości ciężkiego sprzętu. Wycofałam się z tego zakamarka i po minięciu miejscowości Pieróg odbiłam w prawo do lasu w Kotuniu. Tu wreszcie trafiłam na ścieżkę wzdłuż rezerwatu, którą miałam jechać najpierw, a która doprowadziła mnie znów do Warszawskiej. Ten odcinek był zdecydowanie najprzyjemniejszy - trochę lasem, trochę szutrem wzdłuż rezerwatu i torów a wszystko przy wietrze w plecy ;)
Do domu zjechałam mniej więcej tak jak planowałam, po około 2h i w zasadzie trasę zrobiłam taką jak chciałam tylko w odwrotnym kierunku :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!