MTB Cross Maraton Kielce - poziomki, jagody, strumyki i podjazdy
Niedziela, 28 czerwca 2015 Kategoria wyścigi, ze zdjęciami
Km: | 40.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:55 | km/h: | 14.02 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Scott Scale 740 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Start maratonu dziś spod galerii Korona w Kielcach. Dość nietypowe miejsce, jak na taką imprezę, bo zwykle starty i meta są albo gdzieś w oddaleniu od miasta albo z jakiegoś stadionu, albo w parku. A tu - prawie środek miasta, tłum rowerzystów przewalających się przez oszklony budynek, gdzie mieści się biuro zawodów. Parking galerii udostępniony dla zawodników - super, samochód nie będzie nagrzany jak piekarnik, gdy wrócę.
Przed startem spotykam Sołtysa, wita się ze mną również Martink. Gawędzę z zawodnikami z Crazy Racing Team, robię rozgrzewkę na pochyłym wejściu do galerii. W sektorze poznaję Janusza, który wraca do ścigania po dłuższej przerwie. Rozmawiamy... o wypadkach na trasie i chyba w złą godzinę bo niedługo po starcie, jeszcze na rundzie honorowej, on zaczepia się z jakimś innym zawodnikiem i obaj szlifują asfalt. Zwalniam, pytam czy wszystko OK ale Janusz macha, że mam jechać, znaczy - chyba OK.
Ten drobny incydent znacząco wpływa na moją dzisiejszą jazdę. Jadę na "pół gwizdka", zachowawczo. Tam, gdzie mogłabym puścić heble - hamuję; tam gdzie mogłabym dokręcić - nie robię tego. Błoto staram się omijać, czasem na piechotę. W jedynym miejscu, gdzie postanawiam objechać błotny rów niestandardową ścieżką (do łagodnej i wyjeżdżonej - kolejka), natykam się na niespodziankę - błoto jest głębsze niż by się wydawało i przednie koło zasysa mi się. Robię efektowne OTB i cud jakiś, że w błocie całe są tylko rękawiczki a nie moja facjata ;) W błocie za to jest cała kierownica, włącznie z Garminem i manetkami. OTB musiało wyglądać poważnie, bo kilka osób pyta się, czy jestem cała a mnie nie stało się kompletnie nic bo lądowanie było bardzo miękkie (warstwa błota była tam jak puchowa kołdra).
Chociaż gleba była niegroźna, chwilę zajmuje mi dojście do siebie - przez ten czas prowadzę rower po wybrzuszeniu między koleinami i tam łapie mnie Mazi z nieszczęsnymi, krępującymi zdjęciami ;) Oczywiście moja prośba, żeby nie robił mi krępujących zdjęć skutkuje zrobieniem aż trzech ;)
Fot. Łukasz Maziejuk
Tam z tyłu widać, gdzie był rów z błotem (kolejka do przejazdu)
Trasa bardzo urokliwa i niezbyt trudna, za to wymagająca kondycyjnie. Bardzo ciepło ale w skutecznym schłodzeniu pomaga kilkakrotny przejazd przez strumyk. Niestety, po takim przejeździe wjeżdża się zaraz na łachę piachu. Zastanawiam się głośno, co bardziej szkodzi napędowi - woda + piach czy błoto + błoto... ;)
Trochę po lasach, trochę po łąkach. Zapachy w lesie oszałamiające - głównie poziomkowe, na łące natomiast kolorowo od maków, chabrów i innych kolorowych kwiatów, których nie znam. Rosną też ogromne dmuchawce, jak piłki do tenisa. W lesie ludzie zbierają jagody i pozdrawiają jadących.
W pamięć zapada mi jeden podjazd. Miałam wrażenie, że nigdy się nie skończy, ciągnie się i ciągnie... potem jest przez kilkanaście sekund w dół... a potem znowu w górę. O Bogowie! Ale cały podjechałam :)
Podjechałam też stok w Kielcach. Nie "zakosami" tylko w osi. Na małej tarczy i powoli, ale podjechałam. Nawierzchnia tam była niefajna - zmuldziała ubita trawa, łąka. Niestety, kolejność jazdy w tym miejscu była męcząca - najpierw karkołomny zjazd a potem podjazd. Powinno być odwrotnie, żeby człowiek przynajmniej miał nagrodę za wjechanie ;)
Trochę czuję się zawiedziona bo spodziewałam się, że chociaż kawałeczek trasy będzie po sławnych trasach downhillowych na Telegrafie a tu "gucio"... szkoda.
Meta (fot. Grzegorz Śmiech)
Oczekiwanie na wyniki przedłuża się. I tak na MTB Cross Maraton dekoracje są późno ale dziś to już naprawdę przesada. Coś nie zagrało w pomiarze czasu, dużo ludzi przychodzi do biura zawodów z reklamacjami. Ja czekam bo jak przebrałam się i przyszłam sprawdzić wyniki to zobaczyłam, że mam 3 miejsce. Więc czekam cierpliwie, licząc na to, że to się nie zmieni w wyniku czyjejś reklamacji ;) Funduje sobie pyszną kawę i czytam zakupiony w Empiku Bike (biuro zawodów w galerii handlowej ma swoje zalety).
Dekoracja jednak mnie obejmuje ;) Dostaję medal i jakieś gadżety do czyszczenia łańcucha.
[edit po korekcie wyników 1/07: K open: 10/25, kat: 4/8]
Przed startem spotykam Sołtysa, wita się ze mną również Martink. Gawędzę z zawodnikami z Crazy Racing Team, robię rozgrzewkę na pochyłym wejściu do galerii. W sektorze poznaję Janusza, który wraca do ścigania po dłuższej przerwie. Rozmawiamy... o wypadkach na trasie i chyba w złą godzinę bo niedługo po starcie, jeszcze na rundzie honorowej, on zaczepia się z jakimś innym zawodnikiem i obaj szlifują asfalt. Zwalniam, pytam czy wszystko OK ale Janusz macha, że mam jechać, znaczy - chyba OK.
Ten drobny incydent znacząco wpływa na moją dzisiejszą jazdę. Jadę na "pół gwizdka", zachowawczo. Tam, gdzie mogłabym puścić heble - hamuję; tam gdzie mogłabym dokręcić - nie robię tego. Błoto staram się omijać, czasem na piechotę. W jedynym miejscu, gdzie postanawiam objechać błotny rów niestandardową ścieżką (do łagodnej i wyjeżdżonej - kolejka), natykam się na niespodziankę - błoto jest głębsze niż by się wydawało i przednie koło zasysa mi się. Robię efektowne OTB i cud jakiś, że w błocie całe są tylko rękawiczki a nie moja facjata ;) W błocie za to jest cała kierownica, włącznie z Garminem i manetkami. OTB musiało wyglądać poważnie, bo kilka osób pyta się, czy jestem cała a mnie nie stało się kompletnie nic bo lądowanie było bardzo miękkie (warstwa błota była tam jak puchowa kołdra).
Chociaż gleba była niegroźna, chwilę zajmuje mi dojście do siebie - przez ten czas prowadzę rower po wybrzuszeniu między koleinami i tam łapie mnie Mazi z nieszczęsnymi, krępującymi zdjęciami ;) Oczywiście moja prośba, żeby nie robił mi krępujących zdjęć skutkuje zrobieniem aż trzech ;)
Fot. Łukasz Maziejuk
Tam z tyłu widać, gdzie był rów z błotem (kolejka do przejazdu)
Trasa bardzo urokliwa i niezbyt trudna, za to wymagająca kondycyjnie. Bardzo ciepło ale w skutecznym schłodzeniu pomaga kilkakrotny przejazd przez strumyk. Niestety, po takim przejeździe wjeżdża się zaraz na łachę piachu. Zastanawiam się głośno, co bardziej szkodzi napędowi - woda + piach czy błoto + błoto... ;)
Trochę po lasach, trochę po łąkach. Zapachy w lesie oszałamiające - głównie poziomkowe, na łące natomiast kolorowo od maków, chabrów i innych kolorowych kwiatów, których nie znam. Rosną też ogromne dmuchawce, jak piłki do tenisa. W lesie ludzie zbierają jagody i pozdrawiają jadących.
W pamięć zapada mi jeden podjazd. Miałam wrażenie, że nigdy się nie skończy, ciągnie się i ciągnie... potem jest przez kilkanaście sekund w dół... a potem znowu w górę. O Bogowie! Ale cały podjechałam :)
Podjechałam też stok w Kielcach. Nie "zakosami" tylko w osi. Na małej tarczy i powoli, ale podjechałam. Nawierzchnia tam była niefajna - zmuldziała ubita trawa, łąka. Niestety, kolejność jazdy w tym miejscu była męcząca - najpierw karkołomny zjazd a potem podjazd. Powinno być odwrotnie, żeby człowiek przynajmniej miał nagrodę za wjechanie ;)
Trochę czuję się zawiedziona bo spodziewałam się, że chociaż kawałeczek trasy będzie po sławnych trasach downhillowych na Telegrafie a tu "gucio"... szkoda.
Meta (fot. Grzegorz Śmiech)
Oczekiwanie na wyniki przedłuża się. I tak na MTB Cross Maraton dekoracje są późno ale dziś to już naprawdę przesada. Coś nie zagrało w pomiarze czasu, dużo ludzi przychodzi do biura zawodów z reklamacjami. Ja czekam bo jak przebrałam się i przyszłam sprawdzić wyniki to zobaczyłam, że mam 3 miejsce. Więc czekam cierpliwie, licząc na to, że to się nie zmieni w wyniku czyjejś reklamacji ;) Funduje sobie pyszną kawę i czytam zakupiony w Empiku Bike (biuro zawodów w galerii handlowej ma swoje zalety).
Dekoracja jednak mnie obejmuje ;) Dostaję medal i jakieś gadżety do czyszczenia łańcucha.
[edit po korekcie wyników 1/07: K open: 10/25, kat: 4/8]
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!