grupowo teamowo
Niedziela, 22 lutego 2015 Kategoria >50 km, trening, ze zdjęciami
Km: | 75.74 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:07 | km/h: | 24.30 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczorajszy trening MTB pozostawił u mnie pewien niedosyt wyjechanych kilometrów ale dziś odbiłam to sobie z nawiązką. Dawno nie machęłam takiego dystansu. Weekend upłynął mi pod znakiem Cyklona i było to bardzo fajne.
Wczoraj co prawda musiałam się zerwać "skoro świt" i zastanawiałam się, czy dziś mam ochotę znowu się zrywać. Nie aż tak wcześnie jak wczoraj ale wcześniej niż Zając ;) Weekend zawsze poświęcam na sen do godziny, do której Zając pozwoli spać i wczoraj już zarwałam 1,5h więc miałam wątpliwości. Jednak znów - perspektywa przyjemnie rowerowo spędzonego czasu o poranku zgoniła mnie z wyrka przed pobudką Zająca.
Ustawka na znanym okolicznym szosowcom przystanku "Rosochata". Gdy przyjechałam, był tylko jeden Cyklonoosobnik, który właśnie wyładowywał się z samochodu. Czekaliśmy, gawędząc sobie, a tu szumnie zapowiadanej reszty ani widu ani słychu.
Wkrótce pojawił się Szymon i dowiedzieliśmy się, że ustawka nad Wisłą przy Moście Siekierkowskim ma opóźnienie - stąd te braki kadrowe. Wkrótce jednak brakujący element (w tym Prezes) pojawił się i mogliśmy ruszać.
Aura była dość chłodna ale słonko przebijało się przez cienką warstwę chmur. Zapowiadało się, że będzie cieplej - tak też zapowiadali w prognozach więc nie ubrałam się zbyt grubo. Na początku przez to było mi trochę chłodno ale zaraz dobre, równe tempo pozwoliło się rozgrzać.
fot. Marcin Lirski
Chłopaki z Siekierkowskiego byli już po rozgrzewce bo musieli nieźle zasuwać, żeby się za bardzo nie spóźnić na Roso więc chcieli od razu zrobić jakiś wyścig ale ostudziliśmy ich zapędy. Więc po dłuższej chwili w miarę spokojnej jazdy Prezes zarządził ćwiczenie zmian. I w zasadzie trwało to przez cały trening (z przerwami).
fot. Marcin Lirski
Jak się okazało, jazda na zmiany nie jest prosta - nawet przy niewielkiej prędkości. A to ktoś urywał koło, a to ktoś schodził za późno a to za wcześnie. Prezes zdzierał gardło, żeby przywrócić nas do porządku. Nie uniknął przy tym wykrzykiwania brzydkich wyrazów, które to stały się bardziej intensywne jak zwiększyliśmy prędkość a apogeum osiągnęły gdy ktoś mało nie wpadł pod samochód.
W ramach przerywników od ćwiczenia robiliśmy wyścigi pod górkę. Było tych wyścigów chyba ze trzy albo cztery i tylko raz nie byłam ostatnia. Ale mam podejrzenia, że Prezesowi coś nie zadziałało w rowerze (przerzutka?) i dlatego tylko dał się wyprzedzić ;)
Po drodze do Góry Kalwarii musieliśmy zrobić przerwę techniczną.
Mistrz drugiego planu zmienia kapcia, a kapciów było chyba ze dwóch (fot. Szymon Seliga)
Tak, były dwa kapcie ;) (fot. Szymon Seliga)
Podczas tego postoju ostygłam i zrobiło mi się nieźle zimno. Biorąc pod uwagę wczorajszoporanny i dzisiejszoporanny ból gardła, to bankowo będę chora. Ale i tak było warto ;)
Wczoraj co prawda musiałam się zerwać "skoro świt" i zastanawiałam się, czy dziś mam ochotę znowu się zrywać. Nie aż tak wcześnie jak wczoraj ale wcześniej niż Zając ;) Weekend zawsze poświęcam na sen do godziny, do której Zając pozwoli spać i wczoraj już zarwałam 1,5h więc miałam wątpliwości. Jednak znów - perspektywa przyjemnie rowerowo spędzonego czasu o poranku zgoniła mnie z wyrka przed pobudką Zająca.
Ustawka na znanym okolicznym szosowcom przystanku "Rosochata". Gdy przyjechałam, był tylko jeden Cyklonoosobnik, który właśnie wyładowywał się z samochodu. Czekaliśmy, gawędząc sobie, a tu szumnie zapowiadanej reszty ani widu ani słychu.
Wkrótce pojawił się Szymon i dowiedzieliśmy się, że ustawka nad Wisłą przy Moście Siekierkowskim ma opóźnienie - stąd te braki kadrowe. Wkrótce jednak brakujący element (w tym Prezes) pojawił się i mogliśmy ruszać.
Aura była dość chłodna ale słonko przebijało się przez cienką warstwę chmur. Zapowiadało się, że będzie cieplej - tak też zapowiadali w prognozach więc nie ubrałam się zbyt grubo. Na początku przez to było mi trochę chłodno ale zaraz dobre, równe tempo pozwoliło się rozgrzać.
fot. Marcin Lirski
Chłopaki z Siekierkowskiego byli już po rozgrzewce bo musieli nieźle zasuwać, żeby się za bardzo nie spóźnić na Roso więc chcieli od razu zrobić jakiś wyścig ale ostudziliśmy ich zapędy. Więc po dłuższej chwili w miarę spokojnej jazdy Prezes zarządził ćwiczenie zmian. I w zasadzie trwało to przez cały trening (z przerwami).
fot. Marcin Lirski
Jak się okazało, jazda na zmiany nie jest prosta - nawet przy niewielkiej prędkości. A to ktoś urywał koło, a to ktoś schodził za późno a to za wcześnie. Prezes zdzierał gardło, żeby przywrócić nas do porządku. Nie uniknął przy tym wykrzykiwania brzydkich wyrazów, które to stały się bardziej intensywne jak zwiększyliśmy prędkość a apogeum osiągnęły gdy ktoś mało nie wpadł pod samochód.
W ramach przerywników od ćwiczenia robiliśmy wyścigi pod górkę. Było tych wyścigów chyba ze trzy albo cztery i tylko raz nie byłam ostatnia. Ale mam podejrzenia, że Prezesowi coś nie zadziałało w rowerze (przerzutka?) i dlatego tylko dał się wyprzedzić ;)
Po drodze do Góry Kalwarii musieliśmy zrobić przerwę techniczną.
Mistrz drugiego planu zmienia kapcia, a kapciów było chyba ze dwóch (fot. Szymon Seliga)
Tak, były dwa kapcie ;) (fot. Szymon Seliga)
Podczas tego postoju ostygłam i zrobiło mi się nieźle zimno. Biorąc pod uwagę wczorajszoporanny i dzisiejszoporanny ból gardła, to bankowo będę chora. Ale i tak było warto ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!