Przepis na rower
Środa, 4 lutego 2015 Kategoria recenzje, testy, trening
Km: | 49.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:12 | km/h: | 22.32 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wpadła w mojej ręce pozycja stricte rowerowa. Tylko dla zapaleńców i maniaków. Jest tylko i wyłącznie o rowerach i trochę o ludziach. Ale głównie o rowerach.
Jest to książka Roberta Penna "Przepis na rower". Wydana przez Wydawnictwo Galaktyka. Nie wygląda zbyt imponująco ale wsysa niesamowicie.
Autor odbywa podróż po wielu miejscach świata, odwiedza duże i małe fabryki, manufaktury i warsztaty w poszukiwaniu idealnych komponentów do swojego wymarzonego, jedynego w swoim rodzaju roweru.
Rama stalowa czy aluminiowa? Osprzęt Campagnolo? Koła ręcznie robione na zamówienie czy może fabryczne...? Te i inne dylematy rozwiewa prowadząc dyskusje z zapaleńcami, właścicielami warszatatów, twórcami komponentów - a to odwiedzając bliskie miejsca w Wielkiej Brytanii a to wędrując aż do Kalifornii aby zaraz odwiedzić Mediolan.
Przy tej okazji opowiada co nieco o historii powstania roweru i o kształtowaniu się poszczególnych elementów roweru. Jak wyglądały pierwsze rowery? Z czego robiono ramy? Dlaczego ramy współczesnych rowerów przeważnie mają kształt zbliżony do diamentu? Kiedy koła roweru zrównały swoją wielkość?
Przy okazji dowiadujemy się wielu ciekawostek rowerowych, takich na przykład, że szybkozamykacz jest stosowany od 1930 roku (!), że rowery były nazywane "boneshakers", że Mark Twain uważa, że lądowanie na instruktorze nauki jazdy na rowerze jest lepsze od lądowania na kołdrze...
Książka napisana płynnie, lekko i z polotem, chociaż momentami autor skacze po tematach i zaczyna się czasem mylić, co było pierwsze - łańcuch czy wolnobieg. Ale czy to ma znaczenie? Zawsze można wrócić i przeczytać jeszcze raz.
Jeszcze jej nie skończyłam ale mogę z pełnym przekonaniem polecić ją każdemu maniakowi rowerowemu.
Dalszy ciąg dziś będę czytać do poduszki a tymczasem... Gassy czekają.
Jest to książka Roberta Penna "Przepis na rower". Wydana przez Wydawnictwo Galaktyka. Nie wygląda zbyt imponująco ale wsysa niesamowicie.
Autor odbywa podróż po wielu miejscach świata, odwiedza duże i małe fabryki, manufaktury i warsztaty w poszukiwaniu idealnych komponentów do swojego wymarzonego, jedynego w swoim rodzaju roweru.
Rama stalowa czy aluminiowa? Osprzęt Campagnolo? Koła ręcznie robione na zamówienie czy może fabryczne...? Te i inne dylematy rozwiewa prowadząc dyskusje z zapaleńcami, właścicielami warszatatów, twórcami komponentów - a to odwiedzając bliskie miejsca w Wielkiej Brytanii a to wędrując aż do Kalifornii aby zaraz odwiedzić Mediolan.
Przy tej okazji opowiada co nieco o historii powstania roweru i o kształtowaniu się poszczególnych elementów roweru. Jak wyglądały pierwsze rowery? Z czego robiono ramy? Dlaczego ramy współczesnych rowerów przeważnie mają kształt zbliżony do diamentu? Kiedy koła roweru zrównały swoją wielkość?
Przy okazji dowiadujemy się wielu ciekawostek rowerowych, takich na przykład, że szybkozamykacz jest stosowany od 1930 roku (!), że rowery były nazywane "boneshakers", że Mark Twain uważa, że lądowanie na instruktorze nauki jazdy na rowerze jest lepsze od lądowania na kołdrze...
Książka napisana płynnie, lekko i z polotem, chociaż momentami autor skacze po tematach i zaczyna się czasem mylić, co było pierwsze - łańcuch czy wolnobieg. Ale czy to ma znaczenie? Zawsze można wrócić i przeczytać jeszcze raz.
Jeszcze jej nie skończyłam ale mogę z pełnym przekonaniem polecić ją każdemu maniakowi rowerowemu.
Dalszy ciąg dziś będę czytać do poduszki a tymczasem... Gassy czekają.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!