ał, ał, ał siłownia
Środa, 17 grudnia 2014 Kategoria trening
Km: | 42.66 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:01 | km/h: | 21.15 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
W poniedziałek byłam na siłowni. Pierwszy raz od dawna więc postanowiłam nie robić zbyt dużo i zbyt intensywnie, żeby się nie skasować. I tak się skasowałam. Wczoraj byłam totalnie wyczerpana fizycznie i zaczęły się zakwasy na brzuchu i z przodu barków. Dzisiaj jest jeszcze gorzej, nie mogę kaszlnąć ani kichnąć a łażenie po mnie Zająca (jak to ma w zwyczaju wieczorem) jest nie do zniesienia, muszę go z siebie zdejmować.
Na dziś zaplanowane spokojne 2h ale koszmarnie mi się nie chciało. Chciało mi się siedzieć, lepiej - leżeć, najlepiej - spać. Trochę się zresztą zdrzemnęłam i na rower wyszłam bardzo późno.
Było zimno. Jak wracałam z pracy to już było rześko, ale późnym wieczorem było po prostu zimno. Ubrałam się we wszystkie możliwe warstwy i dopóki jechałam z wiatrem, było nieźle ale przy powrocie gorzej.
W ogóle nogi mi się nie chciały kręcić. Zwykle muszę się pilnować, żeby z s2 nie wskoczyć do s3. Dzisiaj musiałam się pilnować, żeby nie spadać do s1. Trochę skróciłam zaplanowany trening, a i tak wróciłam po 23ciej.
Jedna pozytywna rzecz z dzisiejszej jazdy - niebo się przetarło i na wioskach pod Warszawą, w oddaleniu od jej świateł, było przepięknie widać gwiazdy. Jechałam dużą część treningu z zadartą, jak idiotka, głową, od czasu do czasu tylko kontrolując, czy nie zjeżdżam w kartoflisko :)
Na dziś zaplanowane spokojne 2h ale koszmarnie mi się nie chciało. Chciało mi się siedzieć, lepiej - leżeć, najlepiej - spać. Trochę się zresztą zdrzemnęłam i na rower wyszłam bardzo późno.
Było zimno. Jak wracałam z pracy to już było rześko, ale późnym wieczorem było po prostu zimno. Ubrałam się we wszystkie możliwe warstwy i dopóki jechałam z wiatrem, było nieźle ale przy powrocie gorzej.
W ogóle nogi mi się nie chciały kręcić. Zwykle muszę się pilnować, żeby z s2 nie wskoczyć do s3. Dzisiaj musiałam się pilnować, żeby nie spadać do s1. Trochę skróciłam zaplanowany trening, a i tak wróciłam po 23ciej.
Jedna pozytywna rzecz z dzisiejszej jazdy - niebo się przetarło i na wioskach pod Warszawą, w oddaleniu od jej świateł, było przepięknie widać gwiazdy. Jechałam dużą część treningu z zadartą, jak idiotka, głową, od czasu do czasu tylko kontrolując, czy nie zjeżdżam w kartoflisko :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!