coś mnie rozkłada
Niedziela, 16 listopada 2014 Kategoria trenażer, trening
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trenażer | Aktywność: Jazda na rowerze |
Coś mnie rozkłada. Poniedziałkowy trening przełożyłam na wtorek bo w poniedziałek się czułam średnio dobrze. We wtorek było OK ale chyba błędem było pójście po południu na basen z Zającem. We środę już nie było OK a nawet było fatalnie. Chyba miałam temperaturę i czułam się typowo grypowo. Zafervexowałam się po południu i położyłam się zdrzemnąć koło 20tej a Małż zajął się Zającem. Przespałam Zajęczą kąpiel, bajki i kładzenie spać. Obudziłam się koło północy tylko po to, żeby umyć zęby i położyć się spać. Oczywiście trening odpadł.
Niestety, kolejnego dnia musiałam pójść do pracy. Ponieważ pracuję na niepełny etat i po pracującym czwartku mam niepracujący piątek uznałam, że nie warto iść do lekarza po zwolnienie. W pracy strzeliłam sobie znów Fervex, trochę zapobiegawczo, bo tego dnia się czułam całkiem dobrze. Odpuściłam jednak znów trening bo po wczorajszym zgonie uznałam, że nie będę ryzykować jego powrotu.
W piątek czułam się normalnie i nawet chciałam pójść na mały rower wieczorem ale wieczorem rozbolało mnie gardło (co jest, do jasnej cholery?).
Nadeszła sobota. Gardło bolało mnie nadal. Był rozpisany trening w terenie, ale odpuściłam - tym bardziej, że aura była dość nieprzyjemna. Jednak chyba powinnam trochę pokręcić bo to już kolejny dzień bez roweru...
Dziś rano znów mnie bolało gardło ale uznałam, że muszę chociaż chwilę popedałować. Wyciagnęłam z szafy trenażer i godzinę pokręciłam na spokojnie. Dla urozmaicenia dodałam ćwiczenia na kadencję i izolowanie nogi.
Trening był spokojny ale te ćwiczenia wymagają już wejścia do 4 strefy tętna i szybkiego machania nogami. O dziwo, robiło mi się je doskonale, chociaż spodziewałam się, że będę zdychać.
Niestety, kolejnego dnia musiałam pójść do pracy. Ponieważ pracuję na niepełny etat i po pracującym czwartku mam niepracujący piątek uznałam, że nie warto iść do lekarza po zwolnienie. W pracy strzeliłam sobie znów Fervex, trochę zapobiegawczo, bo tego dnia się czułam całkiem dobrze. Odpuściłam jednak znów trening bo po wczorajszym zgonie uznałam, że nie będę ryzykować jego powrotu.
W piątek czułam się normalnie i nawet chciałam pójść na mały rower wieczorem ale wieczorem rozbolało mnie gardło (co jest, do jasnej cholery?).
Nadeszła sobota. Gardło bolało mnie nadal. Był rozpisany trening w terenie, ale odpuściłam - tym bardziej, że aura była dość nieprzyjemna. Jednak chyba powinnam trochę pokręcić bo to już kolejny dzień bez roweru...
Dziś rano znów mnie bolało gardło ale uznałam, że muszę chociaż chwilę popedałować. Wyciagnęłam z szafy trenażer i godzinę pokręciłam na spokojnie. Dla urozmaicenia dodałam ćwiczenia na kadencję i izolowanie nogi.
Trening był spokojny ale te ćwiczenia wymagają już wejścia do 4 strefy tętna i szybkiego machania nogami. O dziwo, robiło mi się je doskonale, chociaż spodziewałam się, że będę zdychać.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!