klątwa zdjęta?
Piątek, 18 kwietnia 2014 Kategoria >50 km, trening
Km: | 65.05 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:34 | km/h: | 25.34 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mój szanowny Małż dziś mnie po prostu wygonił na rower. Wrócił z pracy wcześniej (bo święta), czym mnie totalnie zaskoczył i jak położyłam Zająca na drzemkę, kazał mi iść na rower. "Miałaś iść na rower, coś mówiłaś... no to idź teraz". No, co miałam zrobić, poszłam, chociaż mi się nie chciało (jak codziennie ostatnio). Zresztą wreszcie dziś się zrobiło ciepło, aż szkoda byłoby nie skorzystać.
Zastanawiałam się, co by tu dziś pojeździć. Plan w tym tygodniu i tak rozwalony (3 dni laby po maratonie, w czwartek zamiast mocnego treningu - tylko dojazd do pracy). Dziś teoretycznie miało być lekkie 45 minut ale skoro nic nie robiłam przez kilka dni a w perspektywie mam jeszcze nic nie robienie przez świąteczny weekend, to postanowiłam coś pojechać.
Z tego cosia wyszło mi 65 km w lekkim s2 z przerywnikiem w postaci kilku siłowych podjazdów na Słomczyn Hill.
Przetestowałam też dziś klubowe ciuszki. Wow, nareszcie mam idealnie dopasowane spodenki. Dodałam nową warstwę opalenizny do tej zdobytej na treningu z Aribikiem, chociaż słonko lekko było zaćmione chmurami a i czasem poleciał szałerek.
W sumie fajnie mi się jeździło i wróciłam bardzo zadowolona. Może wreszcie ta klątwa rowerowstrętu została zdjęta?
Zastanawiałam się, co by tu dziś pojeździć. Plan w tym tygodniu i tak rozwalony (3 dni laby po maratonie, w czwartek zamiast mocnego treningu - tylko dojazd do pracy). Dziś teoretycznie miało być lekkie 45 minut ale skoro nic nie robiłam przez kilka dni a w perspektywie mam jeszcze nic nie robienie przez świąteczny weekend, to postanowiłam coś pojechać.
Z tego cosia wyszło mi 65 km w lekkim s2 z przerywnikiem w postaci kilku siłowych podjazdów na Słomczyn Hill.
Przetestowałam też dziś klubowe ciuszki. Wow, nareszcie mam idealnie dopasowane spodenki. Dodałam nową warstwę opalenizny do tej zdobytej na treningu z Aribikiem, chociaż słonko lekko było zaćmione chmurami a i czasem poleciał szałerek.
W sumie fajnie mi się jeździło i wróciłam bardzo zadowolona. Może wreszcie ta klątwa rowerowstrętu została zdjęta?
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!