schłodzenie przymusowe
Wtorek, 3 grudnia 2013 Kategoria trening
Km: | 38.91 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:45 | km/h: | 22.23 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 167167 ( 89%) | HRavg | 141( 75%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nie jest dobrze, gdy plan treningowy od nowego trenera rozpoczyna się od odpuszczenia treningu. Wczoraj powinnam była pójść na siłownię ale nie poszłam. Zrobiłam sobie dodatkowy dzień odpoczynku po sobotnim teście, żeby dziś rano zrobić morfologię. Miałam być wypoczęta ale ostatnio chyba nawet miesiąc odpoczynku nie pozwoliłby mi się zregenerować bo Zając bardzo źle śpi w nocy... więc ja, niestety, też. Pewnie morfologia nie wyjdzie za dobrze.
Niemniej jednak, dziś z przyjemnością wyszłam na rower. Trening w zadanej strefie to była czysta przyjemność - idealne tempo żeby rozgrzać stopy i dłonie. Pogoda wspaniała. Niewielki wiatr, nieco przymglone słonko, temperatura na Okrzeszynie na niewielkim minusie, droga w większości sucha. Było wspaniale, aż do schłodzenia, które z z powodu siły wyższej było dość nagłe. Otóż, pod koniec treningu złapałam gumę. Dokończyłam odcinek szybki na pływającym przednim kole i zatrzymałam się. Zmiana dętki zajęła mi pewne ponad 10 minut i ręce zgrabiały mi tak, że założenie opony na obręcz stanowiło nie lada kłopot. Jakoś się jednak udało i pojechałam dalej. Musiałam jednak rozjazd potraktować jako kolejną rozgrzewkę bo zdążyło mi się zrobić zimno.
Przy okazji, okazało się, że mój mózg jest chyba wielkości orzeszka bo ustawiłam na Garminie zakres tętna ale kadencji już nie (bo się dwóch parametrów nie da ustawić w workoucie) i miałam o niej pamiętać. A gdzie tam...
Niemniej jednak, dziś z przyjemnością wyszłam na rower. Trening w zadanej strefie to była czysta przyjemność - idealne tempo żeby rozgrzać stopy i dłonie. Pogoda wspaniała. Niewielki wiatr, nieco przymglone słonko, temperatura na Okrzeszynie na niewielkim minusie, droga w większości sucha. Było wspaniale, aż do schłodzenia, które z z powodu siły wyższej było dość nagłe. Otóż, pod koniec treningu złapałam gumę. Dokończyłam odcinek szybki na pływającym przednim kole i zatrzymałam się. Zmiana dętki zajęła mi pewne ponad 10 minut i ręce zgrabiały mi tak, że założenie opony na obręcz stanowiło nie lada kłopot. Jakoś się jednak udało i pojechałam dalej. Musiałam jednak rozjazd potraktować jako kolejną rozgrzewkę bo zdążyło mi się zrobić zimno.
Przy okazji, okazało się, że mój mózg jest chyba wielkości orzeszka bo ustawiłam na Garminie zakres tętna ale kadencji już nie (bo się dwóch parametrów nie da ustawić w workoucie) i miałam o niej pamiętać. A gdzie tam...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!