kto wypłaszczył Agrykolę?
Sobota, 23 listopada 2013 Kategoria trening
Km: | 37.74 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 18.87 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 170170 ( 91%) | HRavg | 134( 72%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KTM Strada 2000 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Strasznie mi się dzisiaj nie chciało iść na trening. Zając gdzieś od dwóch tygodni daje ostro popalić w nocy i chodzę jak jakieś zombie. Zastanawiam się, skąd jeszcze biorę siły na treningi. Ale na jutro zapowiadali jakąś ohydną pogodę więc po długich wahaniach w końcu poszłam jeździć.
Dziś w planach była godzina Agrykoli, w tę i nazad. Postanowiłam nie robić 400-metrówek, jak ostatnio, tylko pełną Agrykolę. Było ciemno jak w d.... a nie chciałam marnować baterii w Garminie więc nie patrzyłam na licznik tylko klikałam kolejne lapy. W związku z tym nie sugerowałam się tempem tylko przez godzinę jeździłam swoje, w tę i nazad.
Dodatkową atrakcją był fakt, że na Legii odbywał się mecz. Mimo muzyki w uszach słyszałam huczący stadion. Fajne wrażenie. No i te światła. Aczkolwiek przyznam, że miałam nieco stracha, czy szwendający się kibice nie postanowią się do mnie przyczepić. Jednak na Agrykoli było sporo policji i porządkowych a przechodzący - nieliczni zresztą - kibice - bardzo spokojni. Logiczne zresztą, że raczej oglądają mecz - czy to na stadionie, czy w knajpie - niż akurat szwendają się po Agrykoli.
Wyjątkowo łatwo mi się dzisiaj podjeżdżało, jakby ktoś wypłaszczył Agrykolę. Jednak w godzinę najeździłam tylko 21 razy. Spodziewałam się więcej ale po pierwsze podjazd był ciut dłuższy niż zwykle (od początku ścieżki na dole do przejścia dla pieszych na górze jest około 470m) a po drugie wolniej zjeżdżałam bo było mokro i ślisko a po trzecie - nie patrzyłam w ogóle na licznik więc podjeżdżając kierowałam się jedynie samopoczuciem.
Aura dziś była bardzo fajna, w sumie to się cieszę, że poszłam na ten trening bo pewnie w niedzielę byłoby dymanie symulacji podjazdów na trenażerze ;)
Dziś w planach była godzina Agrykoli, w tę i nazad. Postanowiłam nie robić 400-metrówek, jak ostatnio, tylko pełną Agrykolę. Było ciemno jak w d.... a nie chciałam marnować baterii w Garminie więc nie patrzyłam na licznik tylko klikałam kolejne lapy. W związku z tym nie sugerowałam się tempem tylko przez godzinę jeździłam swoje, w tę i nazad.
Dodatkową atrakcją był fakt, że na Legii odbywał się mecz. Mimo muzyki w uszach słyszałam huczący stadion. Fajne wrażenie. No i te światła. Aczkolwiek przyznam, że miałam nieco stracha, czy szwendający się kibice nie postanowią się do mnie przyczepić. Jednak na Agrykoli było sporo policji i porządkowych a przechodzący - nieliczni zresztą - kibice - bardzo spokojni. Logiczne zresztą, że raczej oglądają mecz - czy to na stadionie, czy w knajpie - niż akurat szwendają się po Agrykoli.
Wyjątkowo łatwo mi się dzisiaj podjeżdżało, jakby ktoś wypłaszczył Agrykolę. Jednak w godzinę najeździłam tylko 21 razy. Spodziewałam się więcej ale po pierwsze podjazd był ciut dłuższy niż zwykle (od początku ścieżki na dole do przejścia dla pieszych na górze jest około 470m) a po drugie wolniej zjeżdżałam bo było mokro i ślisko a po trzecie - nie patrzyłam w ogóle na licznik więc podjeżdżając kierowałam się jedynie samopoczuciem.
Aura dziś była bardzo fajna, w sumie to się cieszę, że poszłam na ten trening bo pewnie w niedzielę byłoby dymanie symulacji podjazdów na trenażerze ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!